sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 76

- Tak. Dzwoniłem do nich, bo chciałem zapytać się czy nie mieliby czegoś przeciwko gdybym was odwiedził. Powiedzieli że nie ma ich w domu i mogę do ciebie wpaść jak chce bo siedzisz sama. Więc jestem. - zawiesił kurtkę na wieszak i podążył do salonu. Westchnęłam i szybko podeszłam do chłopaka. Zastawiłam mu drogę. Ten spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Co ty robisz? Daj mi przejść.
- Nick, ale ty nie rozumiesz... Ja mam gościa. - powiedziałam.
- To dobrze się składa, chętnie poznam tego twojego gościa. - powiedział z uśmiechem
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, a teraz przepraszam. - powiedział i przepchnął się przede mnie. Jęknęłam sfrustrowana i poszłam do salonu. Stanęłam obok Nicka i spojrzałam na zdezorientowaną brunetkę.
- Nick, to jest Lily, Lily to jest Nick. - powiedziałam. Chłopak cały czas miał zawieszone wzrok na dziewczynie, a ta na nim. Coś czuje, że z tego coś będzie. W salonie panowała niezręczna cisza Odchrząknęłam a oczy bruneta i brunetki zwróciły się w moją stronę. Chłopak podszedł do Lily i podał jej swoją dłoń. Ta spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem i powoli podała Nickowi rękę. Usiadłam na swoim miejscu i spojrzałam na Nicka. Wyglądał na lekko zakłopotanego.
- Nick, dlaczego stoisz? Usiądź. - powiedziałam na co chłopak kiwnął głową i usiadł obok mnie. Złapałam za swoją kanapkę i zjadłam ją. Również zrobiłam to z drugą. Odłożyłam talerzyk do kuchni i zaczęłam sączyć herbatę.
- Nick, chcesz coś do picia? - zapytałam.

- Nie, dziękuję. - położył jakąś siatkę obok swoich nóg.
- Co tam masz? - zapytałam.
- Tak właściwie to myślałem że posiedzimy sobie i pooglądamy nasze albumy, ze starymi zdjęciami. - powiedział lekko... zawstydzony?
- Aww, to super pomysł! Lily będziesz oglądać z nami? - zapytałam.
- Nie wiem, właściwie to chyba powinnam się już zbierać.. - powiedziała i wstała z miejsca.
- Co? Nie! Siadaj i oglądaj z nami, prosze. - powiedziałam na co ta spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem. Chwilę się zawahała ale ostatecznie usiadła obok mnie.Nick podał mi jeden z albumów. Położyłam go na swoich kolanach i zaczęłam przekładać zdjęcia. Nie obyło się bez śmiechu, bo zdjęcia były na prawdę śmieszne. Zauważyłam, że Nick i Lily przypadli sobie do gustu. Po godzinie, lub nawet więcej Lily oznajmiła, że musi już iść do domu. Razem z brunetem pożegnaliśmy się z nią i wróciliśmy do przeglądania albumów. Wieczorem wrócili chłopacy i pytali, co robiłam dzisiejszego dnia. Opowiedziałam im wszystko i rozpakowałam zakupy które przynieśli.
Nick pochował albumy, poprosiłam go o to szybciej. Pokazałabym chłopakom albumy, ale zaczęli by się zemnie śmiać, więc podziękuję. Brunet pomógł mi z zakupami a potem zabrałam się za kolację.Gdy ją skończyłam, zawołałam resztę i zjedliśmy.
- Dziękuję za kolację, ale już czas na mnie. - powiedział Nick wstając od stołu.
- Co? nawet nie żartuj, jest 21:50. Chyba nie myślisz że puszcze cię tak późno do domu? - powiedziałam również wstając od stołu.

- Sandra, jestem już dużym chłopcem i dam sobie rade. Nie martw się. - powiedział odnosząc talerz. Stanął przede mną i pogłaskał mnie po głowie. Podążył do holu, gdzie wciągnął kurtkę na ramiona i buty na nogi.
- Wiesz, że możesz zostać prawda? Pościele ci łóżko, dla mnie to nie problem. - powiedziałam patrząc na Nicka. 
- Dla ciebie nie, ale dla Harry'ego pewnie tak. - powiedział.
- Słucham? Dla Harry'ego? Czemu tak sądzisz?
- On mnie nie lubi, widać to.
- Skąd wiesz? - zapytałam.
- Gdy trafiłaś do szpitala, cały czas przy tobie siedziałem. Nie raz widziałem jego pełne złości spojrzenie, kiedy z tobą rozmawiałem bądź gdzieś chodziłem. - powiedział a mnie zatkało. Czyżby Harry był zazdrosny? Musze z nim porozmawiać.
- Na serio? Wow, nie zauważyłam tego. A może ci się wydawało?
- Nie sądzę. On mnie zabijał wzrokiem rozumiesz? To znaczy że Harry ewidentnie mnie nie lubi. - powiedział stając przed drzwiami.
- Nick, zostań proszę. Będe się martwić, o tej godzinie nie jest bezpiecznie w Londynie, uwierz mi. - powiedziałam łapiąc go za ramię. Ten odwrócił się w moja stronę.
- Sandra, ile razy jeszcze ci będe mówić, że dam sobie radę?
- Rozumiem, ale jeśli napadnie na ciebie kilku mięśniaków? Pobiją cię lub zrobią coś gorszego? - zapytałam smutniejąc. Brunet to zauważył, bo położył swoją rękę na moim policzku, po czym zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 75

Gdy to zrobił, nałożyłam koszulkę oraz bieliznę. Zawołałam chłopaka który w ciągu kilku sekund znalazł się obok mnie. Harry prześledził wzrokiem po mojej sylwetce od góry do dołu i objął mnie w talii przyciągając do siebie. Przybliżył swoje usta do moich i zaczął mnie całować. Oddałam pocałunek kładąc ręce na ramionach chłopaka. Hazz niespodziewanie oderwał się ode mnie i wziął mnie na ręce. Pokierował się do łóżka, gdzie położył mnie na nim i okrył pierzyną. Oddalił się trochę ode mnie i z głupawym uśmiechem zaczął rozbierać koszulkę. Cały czas bacznie obserwowałam jego ruchy. Gdy został w samych bokserkach obszedł łóżko i położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Położyłam głowę na lewej piersi i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
- Idź spać kochanie, jest późno. - powiedział loczek.
- Mam wrażenie że czegoś zapomniałam... No tak, leki! Zapomniałam o nich! - wstałam gwałtownie. Gdy już miałam wychodzić Harry wyprzedził mnie i podbiegł do torby. Zaczął w niej szperać aż w końcu wyciągnął małą reklamówkę z lekami.Podszedł z nią do mnie i podał ją. Zaczęłam wyciągać opakowania i wyciągałam każdą tabletkę. Harry w tym czasie poszedł po wodę do popicia. Gdy wrócił, połknęłam tabletki i popiłam je wodą. Odstawiłam wszystko na stolik i położyłam się. Położyłam się na boku i zamknęłam oczy. Usłyszałam jak Hazz zgasza światło i wchodzi pod kołdrę. Poczułam jak chwyta mnie w talii i kładzie głowę między zagłębieniem mojej szyi. Wtulił się we mnie, czułam jego oddech na mojej skórze. Zasnęłam z ukochaną osobą przy sobie... 

                                                       *Dwa tygodnie później*

Tydzień temu byłam na kontroli u lekarza, który zbadał mnie i dokładnie obejrzał moją nogę. Powiedział że wszystko goi się prawidłowo i nie muszę już nosić niczego usztywniającego. Zdjął mi to cholerstwo z nogi i kazał mi uważać. Dostałam zakaz wykonywania wszelkich rzeczy które mogłyby uszkodzić mi nogę, czyli taniec odpada. Dostałam zwolnienie od lekarza na miesiąc. I także nie mam nigdzie wychodzić, czyli modeling też odpada. Jak to ujął, mam wypoczywać i się kurować aby noga dobrze się zagoiła. A nie latać po wybiegach mody. Już mogę normalnie chodzić, czasami tylko czuję ból, ale nie tak silny jak z początku. Biegać oczywiście też nie mogę, więc chodzę po domu jak żółw. Ale jest jeden plus, nikt nie musi mnie nosić. Teraz siedzę na kanapie w salonie i czekam aż odwiedzi mnie Lily. Parę dni wcześnie dzwoniła do mnie i wypytywała o wszystko. Zaproponowałam jej spotkanie, na co błyskawicznie się zgodziła. Musimy spotkać się u mnie w domu, nie mam zamiaru nigdzie wychodzić. Podałam brunetce adres i powiedziała że na pewno mnie odwiedzi. Więc siedzę sama i czekam. Na dworzu już zaczął prószyć śnieg i to dość mocno.
Chłopaki pojechali do studia, prawdopodobnie zatwierdzić album. Ostatnie poprawki i będzie gotów. Poinformowali mnie, że nie mam na nich czekać bo pewnie wrócą późno, do tego zrobią zakupy. Więc zostałam sama. Wpatrywałam się w kominek, siedząc na kanapie z kocem na nogach. Gdy przełączyłam na MTV, leciała fajna piosenka. Podgłośniłam telewizor i wstałam z kanapy. Odrzuciłam koc na bok i poszłam do kuchni.

Zgłodniałam, więc zrobiłam sobie kanapki z serem i ketchupem. Wróciłam do salonu podśpiewując sobie piosenkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Postawiłam talerz z jedzeniem na stoliku i podeszłam do drzwi wejściowych. Pociągnęłam za nie a te się otworzyły. Moim oczom ukazała się średniego wzrostu brunetka. Z uśmiechem podeszła do mnie i przytuliła. Odwzajemniłam pieszczotę, a gdy skończyłyśmy zamknęłam drzwi. Lily zdjęła kurtkę razem z butami oraz czapką. Szalik zostawiła na szyi. Brunetka weszła razem zemną do salonu, po którym zaczęła się rozglądać.Usiadłam na swoje miejsce i spojrzałam na brunetkę.
- Rozgość się. - powiedziałam na co podążyła do kanapy i również usiadła. Spojrzała na talerzyk przede mną.
- Chyba ci przeszkodziłam.. Możesz zjeść, nie krępuj się. - powiedziała zachęcając mnie.
- A może ty chcesz coś do picia? Na dworze jest zimno, mogę zrobić ci herbatę lub kawę.
- No to po proszę herbatę. - powiedziała i spojrzała za okno.
- Dobrze, też sobie zrobię. Za chwilkę wracam. - wstałam z miejsca i podążyłam do kuchni. Z jednej szafki wyjęłam dwie przezroczyste szklanki a z drugiej dwie torebki herbaty. Do czajnika elektrycznego nalałam wodę i włączyłam. Po paru minutach czajnik wyłączył się a ja nalałam wody do kubków.
- Chcesz cukru? - wychyliłam się do dziewczyny.
- Tak, dwie łyżeczki. - odpowiedziała. Sobie również wsypałam dwie łyżeczki i z kubkami poszłam do salonu. Jeden kubek postawiłam przed Lily a drugi przed sobą. Usiadłam na kanapę i zabrałam kanapkę. Wzięłam pierwszego kęsa.

- Więc, jak się czujesz? - zapytała brunetka sącząc napój.
- Powiem ci że dobrze. Dzięki tym lekom wszystko jest w porządku, nie odczuwam już bólu.
- Właściwie, jak to się stało? - zapytała.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale w kawiarni spotkałam się z taką blondynką. - powiedziałam. Dziewczyna przez chwilę zamyśliła się.
- Chyba się domyślam, ale mów.
- No więc, to moja przyjaciółka, już dawna. Pochodzi z Polski, wiesz, razem chodziłyśmy do szkoły, klasy i tak dalej. No i tego feralnego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że mam wyprosić wszystkich z domu, tylko ja mam zostać. No i potem zaczęłyśmy się kłócić, krzyczeć na siebie i mnie zaatakowała nożem. Dwie rany, jedna tutaj i druga z tyłu. - wyjaśniłam dziewczynie wszystko. Patrzała na mnie zszokowana. 
- O mój boże, tak mi przykro. Co za szmata. - powiedziała a ja spojrzałam na nią rozbawiona. Lily nigdy nie przeklinała w mojej obecności.
- No co? - zapytała ze śmiechem.
- Nic nic, po prostu jestem zdziwiona, nigdy nie przeklinałaś w mojej obecności.

- Aj tam, wiesz, przeklinam ale nie tak często. Tylko jak się zdenerwuje zazwyczaj.
- Ach znam to, też jak się zdenerwuje to przeklinam. - przyznałam. Cały czas spędziłyśmy na plotkowaniu o chłopakach i różnych innych babskich pierdołach. Po około godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeprosiłam dziewczynę i udałam się do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam w nich uśmiechniętego od ucha do ucha Nicka. Podszedł do mnie i przytulił z całej siły. Zdziwiona odwzajemniłam uścisk i zamknęłam drzwi za chłopakiem.
- Przyszedłem cię odwiedzić, od chłopaków dowiedziałem się że siedzisz sama w domu, więc chciałem ci potowarzyszyć. - powiedział zdejmując buty.
- Od chłopaków?
- Tak. Dzwoniłem do nich, bo chciałem zapytać się czy nie mieliby czegoś przeciwko gdybym was odwiedził. Powiedzieli że nie ma ich w domu i mogę do ciebie wpaść jak chce bo siedzisz sama. Więc jestem. - zawiesił kurtkę na wieszak i podążył do salonu.

-------------------------------------------------------------------------

Rozdział byle jaki, jakoś straciłam wenę..
W zeszłym tygodniu rozdziału nie było, gdyż świętowałam swoje urodziny a potem nagle zmarła mi bliska osoba, więc nie miałam siły go dokończyć..
Przepraszam i piszcie komentarze, bo chce zobaczyć ze ktoś to czyta, prosze..

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 74

Odebrał torbę od Eleanor, która nie chciała jej nawet dać. Podążył zemną do domu, gdzie pomógł mi zdjąć rzeczy. Gdy znaleźliśmy się w salonie, razem z Nickiem usiedliśmy na sofie. Przebiegłam wzrokiem po salonie, gdzie na podłodze zauważyłam niedużą plamę krwi. To pewnie moja krew. Odruchowo spojrzałam na moją nogę, która była cała zabandażowana i do tego usztywniona.
- Sandra chcesz coś do jedzenia bądź picia? - zapytał Nick.
- Nie, nie jestem głodna. - powiedziałam.
- Na pewno? Szpitalne jedzenie nie jest dobre.
- Ale to w szpitalu było nawet. I nie chce, dziękuję.
- No dobra, twoja strata. Jestem znakomitym kucharzem. - brunet dumnie wypiął pierś do przodu.
- W to nie wątpię. - zaśmiałam się. Nick z uśmiechem poklepał mnie po zdrowym kolanie i wstał. Podążył do kuchni.
- Gdzie reszta? - zapytałam. Nie pojawili się od czasu kiedy tu przyszliśmy, a byli od razu za nami.
- Nie mam pojęcia. - wychylił się z kuchni. - Zrobię coś do jedzenia. - i tyle go widziałam. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się w poszukiwaniu pilota. I znalazłam go, był na innej części sofy. Nie dosięgnę go, nie ma mowy. Poprosić Nicka żeby mi go podał? Może nie, przecież on wystarczająco mi pomaga, dam sobie radę sama. Wyciągnęłam rękę jak tylko umiałam do przodu, ale nic z tego. Coraz bardziej ją wyciągałam gdy w pewnym momencie straciłam równowagę i upadłam na kanapę. Jęknęłam cicho z bólu.

Mimo tego dalej próbowałam dosięgnąć pilota, chociaż to nic nie dawało. Powoli przyciągałam się do niego ale niespodziewanie uderzyłam zdrową nogą o stolik. I mogę się założyć ze Nick to usłyszał, bo dało to głośny odgłos. I nie myliłam się, po chwili chłopak znalazł się obok mnie.
- Sandra, co ty robisz? - zapytał zdenerwowany.
- Chciałam zabrać pilota.. - powiedziałam masując obolałe miejsce.
- Nie mogłaś poczekać lub mnie zawołać?
- Nie chciałam cie wykorzystywać, już wystarczająco mi pomagasz. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Przestań, dobrze wiesz że zawsze ci pomogę, trzymaj. - powiedział podchodząc do pilota i podał mi go.
- Dziękuje. - powiedziałam. - Czujesz to?
- Co?
- Pachnie tutaj spalenizną. - przyznałam. Oczy chłopaka w sekundzie rozszerzyły się i pobiegł do kuchni.
- Moja zupa! - usłyszałam krzyk chłopaka. Po chwili zobaczyłam jak brunet otwiera okna w kuchni i okno balkonowe w salonie.
- Znakomity kucharz? - zapytałam powstrzymując śmiech. Chłopak spojrzał na mnie groźnym wzrokiem a ja wybuchłam śmiechem.
- Och bądź cicho. - powiedział zabierając mi pilota. Usiadł obok mnie i położył rękę na oparciu. Zaczął szukać jakiegoś fajnego filmu.

- Jak długo będziesz mieć usztywnioną nogę? - zapytał po chwili. Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie tydzień, może dwa. 
- Współczuje ci, gdybym wiedział co ona chce zrobić... - chłopak spuścił głowę.
- Nick spójrz na mnie. - złapałam jego podbródek. Spojrzał mi w oczy.
- Skąd mogłeś wiedzieć, co ona chce zrobić? Nikt się nie spodziewał tego, nie obwiniaj się. A gdybyś wiedział, co byś zrobił?
- Nie wiem, powstrzymałbym ją.
- Ona była tak zdesperowana, że nikt by jej nie powstrzymał. Nie obwiniaj się , to nie była twoja wina. Dobrze? - powiedziałam a Nick po chwili kiwnął głową. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Znów złapał pilota w rękę i wrócił do przeszukiwania telewizji.
- Co masz zamiar teraz zrobić z tym wszystkim?
- Wiesz, na pewno nie będę z Samanthą, nie po tym co się stało.
- Powiedziałeś jej to?
- Jeszcze nie, dopiero kiedy pozwolą na odwiedziny, pójdę i jej to powiem.
- Ale chcesz tak po prostu ją zostawić?
- A mam inne wyjście? Może pewnego dnia coś jej strzeli do głowy i jeszcze mnie zaatakuje. A ja chce jeszcze pożyć.

- Och, rozumiem. Masz rację. - powiedziałam patrząc na ekran. Po paru minutach usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Niedługo potem zobaczyłam chłopaków wchodzących do salonu. Byli jednak bez dziewczyn. 
- Gdzie byliście? - zapytałam.
- Odwieść El, Pezz i Dani. - powiedział Harry. Usiadł na sofie z pozostałą czwórką. 
- Dlaczego? 
- Za dużo emocji miały przez ostatnie dni, chciały odpocząć. - wyjaśnił Liam.  
- Tak bez pożegnania? 
- Niestety, rozmyśliły się gdy mieliśmy wchodzić do domu.
- Co tutaj tak cuchnie? - zapytał Harry. Spojrzałam na Nicka i wybuchłam śmiechem.
- O co chodzi? Ominęło nas coś? - zapytał Niall.Uciszyłam się i zaczęłam wszystko wyjaśniać.
- Nick chciał pokazać mi jak świetnym jest kucharzem ale przez swoją nieuwagę spalił zupę. - powiedziałam chichocząc.
- Tylko nam domu nie spal. - powiedział Liam.
- Nie spalę, przecież tutaj nie mieszkam. - odpowiedział Nick. Cały czas śledziłam wzrokiem po twarzach chłopaków. Nie wyrażały one żadnych emocji, jedynie twarz Harry'ego miała zły wyraz i zaciskał pięści. Coś się święci, ja to wiem...
- Właśnie o tym mowa.. Nick, czy.. - Zayn nabrał powietrza - czy chciałbyś z nami spędzić święta?- zapytał mulat. Spojrzałam na twarz bruneta, który w kilka sekund rozpromieniał.

- Wow, jestem zaskoczony, ale nie mam żadnych planów na Boże Narodzenie więc jeśli chcecie, mogę wpaść. - powiedział Nick. Spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem a ja przytuliłam się do niego.
- To super, czyli święta spędzamy całą siódemką tak? - zapytałam puszczając Nicka. Chłopacy pokiwali głowami.
- Kiedy zdejmą mi to "coś"? - zapytałam robiąc cudy słów w powietrzu.Wskazałam na moją chorą nogę.
- Lekarz powiedział, że za tydzień idziemy na kontrolę i ci to zdejmą. I dobrze się składa, bo potem tylko 3 podajże tygodnie i święta. - powiedział Hazz.
- Nawet prezentów nie mam kupione. - powiedziałam.
- My też nie mamy, spokojnie zdążysz. - powiedział Zayn z uśmiechem. Z torby wyciągnęłam laptopa i go włączyłam. Potem weszłam na twittera i napisałam, że jestem już w domu. Od razu w powiadomieniach zobaczyłam prośby o follow, więc zrobiłam krótkie follow spree. Zaobserwowałam około 30 osób. Przejrzałam jeszcze inne portale społecznościowe. Odłożyłam urządzenie obok. Jest już po 17, więc powinnam wziąć tabletki. 
Nick niedawno poszedł do domu, mówiąc że musi zrobić w nim porządek. Pożegnałam się z nim tak jak zawsze, długim przytuleniem. Potem reszta zajęła się własnym życiem, ulatniają się do pokoi. Ja tylko zostałam i siedziałam jak ten kołek. Mogłabym sama do siebie mówić, ale wyszłabym na wariatkę.

- Jeszcze tu jesteś? - usłyszałam głos Harry'ego. Okey, to było niemiłe.
- Jak widać. Gdzie niby miałam się ruszyć, skoro nie mogę chodzić? - zapytałam. Harry wzruszył ramionami i podszedł do mnie. - Chodź zabiorę cię do pokoju. - powiedział i podniósł mnie. Szybko zabrałam torbę razem z ubraniami, laptopem oraz telefon.
- Ciężka jestem co nie? - zapytałam gdy loczek wszedł na schody.
- Nie, bez przesady. Tylko to coś co masz na nodze dodaje ci wagi. - uśmiechnął się i pocałował mnie szybko. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i pocałowałam go w policzek. Po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. Hazz odstawił mnie na łóżko. Jak ja tu dawno nie byłam. Tęskniłam za moim pokojem.
- Harry, zostaniesz zemną? - zapytałam gdy chciał wyjść.
- Oczywiście. - odpowiedział i usiadł obok mnie.
- Cały czas zastanawiam się, jak mam się ubierać, myć się. - powiedziałam i spojrzałamn a twarz loczka. Taka skupiona.
- Wiesz.. mogę pomóc ci się umyć jak chcesz. - poruszył zabawnie brwiami. Pacnęłam go w ramię.
- Zapomnij, chciałbyś. - powiedziałam chichocząc.
- A uwierz mi, że chciałbym.. - powiedział i położył swoją dłoń na moim kolanie. Tylko nie to..
- Harry, dam radę sama. Po prostu pomóż mi dojść do łazienki. - powiedziałam.
- Oczywiście że pomogę ci dojść kochanie..- zachichotał.
- Czy ty we wszystkim widzisz podtekst seksualny?! - krzyknęłam sfrustrowana.
- No jasne. - powiedział z głupawym uśmieszkiem.Warknęłam zła i wstałam. Zaczęłam skakać na zdrowej nodze, dobrze mi szło. Gdy już byłam blisko drzwi, poczułam ręce na talii.

Hazz złapał mnie i zaniósł do łazienki. Chłopak sprawdził temperaturę. Do wanny zaczęła nalewać się woda. Ja natomiast usiadłam na rogu wanny i patrzałam na Harry'ego. Chodził z kąta w kąt, nosząc to ręczniki, to jakieś mydła.
- Hazz, dam sobie radę, na prawdę. - powiedziałam a chłopak spojrzał na mnie.
- Okey, będziesz krzyczeć w razie czego dobrze? Uważaj na siebie. - pocałował mnie w usta i wyszedł. Westchnęłam i wstałam. Rozebrałam się i powoli weszłam pod prysznic. Umyłam się szybko i dokładnie, aby nie zrobić sobie nic w nogę. Jednym ręcznikiem owinęłam swoje ciało, a drugim włosy. Rzeczy zebrałam i wyrzuciłam do kosza na pranie. Zawołałam Harry'ego, który pomógł mi wejść do pokoju. Z szafy wybrałam dłuższą bluzkę, sięgającą za tyłek. Nie miałam ochoty ubierać spodenek, za dużo bym się z tym męczyła.
- Harry, możesz na momencik wyjść? Chciałabym się ubrać. - powiedziałam na co na twarzy chłopaka pojawił się uśmieszek.
- Nie możesz przy mnie? Albo nie będę patrzał. Prosze. - powiedział.
- No dobra. Może kiedyś. - powiedziałam do chłopaka na co uśmiechnął się szeroko i odwrócił do mnie plecami. Westchnęłam i kazałam mu wejść do łazienki. Gdy to zrobił, nałożyłam koszulkę oraz bieliznę.

------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj dużo dialogów ;3 Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, bo one motywują. Do napisania :)

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 73

Przed szpitalem stało pełno ochroniarzy i mnóstwo paparazzi próbujących wejść do środka.Stałam przerażona. Jak ja mam niby przejść? Halo, przecież mam unieruchomioną nogę!
- Wow, dużo ich. - powiedział Nick.
- Jak my przejdziemy?! - zwróciłam się do chłopaków.
- Przejdziemy, spokojnie. - powiedział Harry.
- Jakbyś nie widział to mam unieruchomioną nogę geniuszu! Jak ja mam niby przejść? Mam biegać? Pomyśl trochę. - powiedziałam zdenerwowana.
- Ja myślę, w przeciwieństwie do ciebie!  - powiedział Hazz.
- Dość! - krzyknął Nick. - Musicie się kłócić? - zapytał patrząc na nas.
- Mamy teraz większy problem niż te wasze kłótnie. - powiedział Zayn. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Harry'ego. Posłałam mu przepraszające spojrzenie i wróciłam wzrokiem na drzwi.
- Zadzwonię do Paula, powiem żeby ktoś podjechał samochodem pod drzwi i wsiądziemy. - powiedział Harry wyjmując telefon.
- Mam lepszy pomysł. - usłyszałam pomruk Nicka. Po chwili zacisnął swoją dłoń na mojej talii i zaczął iść w kierunku recepcji.

- Przepraszam, ale czy jest tutaj jakieś tylne wyjście? - zapytał recepcjonistkę. Ona spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem a ja uśmiechnęłam się do niej zakłopotana.
- Owszem, jest ale nie wiem czy państwo mogą z niego skorzystać. - powiedziała i wróciła wzrokiem na karty pacjentów. Poczułam jak Nick napina się, na co pogłaskałam go po ramieniu w ramach pocieszenia. Spojrzałam w bok gdzie ciągnął się długi korytarz. Po chwili wyszedł doktor. Mój doktor. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i zaczął się zbliżać.
- Coś się stało? - zapytał i zaczął przeglądać mi się.
- Nie nie, po prostu mamy problem..
- Jaki? - dopytywał.
- Przy wejściu jest pełno reporterów, a my nie chcemy żeby nam robili zdjęcia.. Rozumie pan, tym bardziej gdy jestem w takim stanie. - powiedziałam na co pokiwał głową.
- Mam dla was idealne wyjście. Zapraszam za mną. -  powiedział po chwili z uśmiechem.
- Chodźcie, lekarz nam pomoże! - krzyknął Nick do przyjaciół. Zwrócili głowy w naszą stronę i podeszli. Szliśmy razem za doktorem, który poprowadził nas na tyły ogromnego budynku.

Po kilku minutach chodzenia, znaleźliśmy się przed drzwiami. Nad nimi wisiała tabliczka "Wyjście awaryjne".
- Możecie tędy wyjść, fotoreporterzy pewnie nie wiedzą że wyjdziecie tym wyjściem. - powiedział i je popchnął. Moim oczom ukazał się nieduży plac, który był ogrodzony płotem, w którym zrobiona była brama.
- Zadzwonię po Paula żeby podjechał z chłopakami tutaj autem. - powiedział znów Hazz i oddalił się parę kroków. Stałam cały czas podtrzymywana przez Nicka.
- Dziękuję doktorze, nie wiem co byśmy bez pana zrobili. - odezwałam się do starszego mężczyzny.
- Nie ma za co, na prawdę. U nas w szpitalu już nie raz była taka sytuacja więc wiem co robić. - powiedział.
- Na prawdę? - zapytałam nie dowierzając.
- Tak, raz do naszego szpitala trafiła księżna Kate w piątym miesiącu ciąży, źle się czuła i zawieźli ją do nas. - powiedział. - To był istny koszmar, pełno reporterów. - zauważył śmiejąc się. - Na dodatek to ja byłem jej lekarzem.
- Mam się czuć zaszczycona? - zapytałam ze śmiechem.

- Ależ nie, pani Sandro. - powiedział. Przez chwilę rozmawialiśmy dopóki nie przyszedł Harry.
- Już jadą, mogą tutaj wjechać tak? - zapytał doktora.
- Naturalnie, tylko otworzę bramę. - powiedział i nacisnął guzik przy drzwiach. Po chwili brama zaczęła się otwierać.
- Wiedzą dokąd? - zapytałam.
- Tak, wytłumaczyłem wszystko. Powinni niedługo być. - powiedział. Po dziesięciu minutach zjawili się w końcu. Podjechali jak najbliżej wejścia. Wszyscy wsiedli, oprócz mnie i Nicka. Chciałam pożegnać się z doktorem, a on z racji tego że mnie trzymał musiał poczekać.
- Dziękuję doktorze, za wszystko na prawdę nam pan pomógł. - powiedziałam do starszego faceta.
- Na prawdę nie musi mi pani dziękować a teraz proszę jechac do domu i odpoczywać. Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy, ale nie w takich drastycznych sytuacjach. - uśmiechnął się lekko. - Opiekujcie się nią. - powiedział do Nicka na co pokiwał głową. Ostatni raz spojrzałam na doktora i razem z Nickiem podążyłam do samochody. Przy jego pomocy usiadłam, całkiem z przodu. Siedziałam między Harry'm a Nickiem.

Hazz cały czas spoglądał w okno jedynie raz zaszczycił mnie spojrzeniem. Nick cały czas mówił coś do mnie jak również reszta. Gdy wyjeżdżaliśmy z terenu szpitala pełno fotoreporterów zaczęło robić zdjęcia, na szczęście szyby było przyciemniane a także dla pewności zakrywałam się bluzą. Nawet niektórzy z nich biegli za naszym samochodem żeby zrobić zdjęcia. To trochę chore. Rozumiem że muszą za wszelką scenę zdobyć zdjęcia ale żeby ryzykować życie? Przecież gdyby wybiegli za nami na ulice mogliby zostać potrąceni przez samochód. To wszystko jest takie popieprzone, cały ten show biznes.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Nick.
- O niczym, tak po prostu. - powiedziałam do bruneta.
- Jak się czujesz? - tym razem usłyszałam Louisa. Prowadził samochód, zresztą jak zawsze. Wychyliłam się lekko w bok aby spojrzeć na niego w lusterku, Obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem i wrócił wzrokiem na drogę.
- Dobrze, tylko pamiętaj, musimy pod drodze wstąpić do apteki po leki. - przypomniałam mu. Pokiwał twierdząco głową. Droga minęła nam w zupełnej ciszy, gdy zatrzymaliśmy się przy aptece, wyjęłam z torby receptę i podałam ją Nickowi.

Szybciej zaproponował że pójdzie kupić mi leki więc się zgodziłam. Nie miałam nawet wyjścia, uparł się jak nie wiem. Gdy Nick poszedł do budynku, wszyscy postanowili wyjść z auta "przewietrzyć się". Ja oczywiście została, mimo tego że chcieli mi pomóc wyjść. Nie skorzystałam z ich propozycji i zostałam w samochodzie, podobnie jak Harry. Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy, ale w końcu postanowił się odezwać.
- Przepraszam. - powiedział.
- Za co?
- Za to co powiedziałem w szpitalu, nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Byłem po prostu zdenerwowany, martwiłem się o ciebie. - wyjaśnił i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Złapałam go za rękę i splotłam nasze palce razem.
- Rozumiem Harry, jest w porządku. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Odwzajemnił uśmiech i uniósł nasze dłonie do swoich ust. Pocałował je i uśmiechnął się szeroko. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają i zaczęli wszyscy wchodzić. Niedługo potem Louis wyjechał z terenu apteki i jechał w kierunku domu. Oparłam głowę na ramieniu Harry'ego i bawiłam się palcami. Spojrzałam za okno i stwierdzam, że jest południe. Na pewno. Po paru minutach znaleźliśmy się na podwórku naszego domu. Ja z Nickiem wysiedliśmy pierwsi. Zadrżałam gdy poczułam chłodne zimowe powietrze. Wtuliłam się bardziej w bok Nicka, na co się uśmiechnął. Odebrał torbę od Eleanor, która nie chciała jej nawet dać. Podążył zemną do domu, gdzie pomógł mi zdjąć rzeczy.

--------------------------------------------------------------------
Rozdział dedykuję kochanej Darii, która ma dzisiaj urodziny! Wszystkiego Najlepszego kochana, dużo zdrowia, szczęścia i miłości! Dziękuję za wszystko! <3 Rozdział napisany dla ciebie! ;)

► Zostaw komentarz, to motywuje! c;
► Jeśli chcesz być na bieżąco, zaobserwuj!