czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 78

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :)
*** ** ***
Udałam się z powrotem do swojego pokoju. Gdy już weszłam, zobaczyłam czekającą na mnie niespodziankę. Na łóżku siedział Harry.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Siedze, jak widać. - odpowiedział. - Poza tym, mi też miło cię wiedzieć kochanie. - powiedział z głupawym uśmiechem. Zignorowałam go i weszłam pod kołdrę. Odwróciłam się plecami i zamknęłam oczy.
- Jesteś zła? - usłyszałam jego głos.
- Może. - otworzyłam oczy i wpatrywałam się w ścianę. Na stoliku nocnym paliła się jedynie nocna lampka.
- I tak wiem że jesteś zła. - powiedział po chwili milczenia.
- Brawo za spostrzegawczość. 
- Przestań. Nie obrażaj się o byle co.- powiedział chłopak przez co automatycznie wstałam i spojrzałam na niego.
- O byle co? Czy ty sam siebie słyszysz?
- No o byle co. Więc co takiego zrobiłem że się na mnie obraziłaś?
- Jeszcze się pytasz? Co ty masz za problemy do Nicka? - zapytałam.
- Do Nicka? Ja nic do niego nie mam.
- Nie masz? On twierdzi inaczej! Mówił mi, że patrzysz na niego krzywo cały czas.
- Czy to, ze się na niego krzywo patrze oznacza że go nie lubię i mam do niego jakieś problemy?
- Nie, to przecież oznaka że go uwielbiasz, na serio. - powiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na chłopaka. 
- A może ty jesteś zazdrosny? - powiedziałam. Harry skierował swój wzrok na mnie.
- Co? Nie, na pewno nie. - powiedział.
- Jesteś zazdrosny. Nie wierze. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie jestem zazdrosny, przestań.
- Harry jest zazdrosny, Harry jest zazdrosny. - powtarzałam w kółko i wyszłam z pod kołdry. Usiadłam naprzeciwko Harry'ego.
- Przestań to powtarzać. - powiedział z irytacją i złością w głosie. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Ręce zarzuciłam na jego ramiona i spojrzałam mu w oczy z wielkim uśmiechem.
- No dobrze dobrze, przepraszam. - powiedziałam ze smutkiem w głosie. Harry uśmiechnął się i położył swoją dłoń na moim udzie.
- Jest okey, a ty nie jesteś już na mnie zła? - zapytał.
- Hm nie, już nie..
- Masz humorki jak kobieta w ciąży. - powiedział śmiejąc się.
- A może ja jestem w ciąży? - powiedziałam na co Harry automatycznie spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.
- Co? Ale my nie.. przecież..
- Harry żartuje, przestań. - powiedziałam chichocząc.
- Nawet tak nie żartuj. Na serio się wystraszyłem i myślałem, że urwał mi się film i nie pamiętam kiedy się kochaliśmy. - powiedział.  
- Czemu? 
- Bo chciałbym pamiętać nasz pierwszy raz, chciałbym żebyśmy oboje go pamiętali. - powiedział brunet i złożył na moich ustach krótki pocałunek. Zrobiłam dziubek czekając na jeszcze jeden. Harry uśmiechnął się szeroko i znów mnie pocałował, tym razem dłużej i czulej. 
- Harry? - zapytałam chwilę później. 
- Tak kochanie? 
- Chciałam tylko wiedzieć... kiedy w końcu się ujawnimy? Wiesz, powiemy chłopakom i tak dalej. - zapytałam i spojrzałam niepewnie na chłopaka.
- Sam o tym ostatnio myślałem.- przyznał i spojrzał mi w oczy. - I doszedłem do wniosku, że na razie musimy się z tym wstrzymać. Rozumiesz, to jest świeża rzecz, na razie nic nie wiadomo jak z nami będzie i lepiej z tym poczekać dobrze? Powiemy im w odpowiednim czasie, zaufaj mi. - powiedział i pocałował mnie w czoło. Westchnęłam i zamknęłam oczy. Może Harry ma rację.. Nic nie wiadomo, możemy się za tydzień rozstać i co wtedy? Powiedzielibyśmy im, a potem namieszalibyśmy im w głowach i oznajmili, ze to był błąd i się nam nie udało. Lepiej poczekać.
- A jak tam noga? - usłyszałam głos Harry'ego wyrywający mnie z zamyślenia.
- Jest okej, po świętach mam iść na wizytę. - odpowiedziałam. - Mogłabym iść spać? Jestem zmęczona. - spojrzałam na chłopaka.
- Tak jasne, nie musisz pytać. - odpowiedział i wstał z łóżka. Również wstałam i weszłam pod kołdrę. Harry stał przez chwilę obok łóżka, po czym skierował się do drzwi.
- Um, to ja już pójdę. - powiedział i podrapał się po karku. Chwycił klamkę i kiedy miał wychodzić, nagle się odezwałam.
- Harry? Mógł.. mógłbyś zostać? - zapytałam patrząc na chłopaka. Hazz odwrócił się w moją stronę i podszedł do łóżka. Przesunęłam się na łóżku i odkryłam kołdrę. Poklepałam miejsce obok mnie, a Harry wszedł pod kołdrę. Natychmiast wtuliłam się w niego.
- Dobranoc księżniczko. - powiedział Harry i pocałował mnie w czoło. Zasnęłam..

                                                                      *Tydzień później, wigilia*

Dzisiaj od samego rana jest straszny bałagan w domu. Ja krzątam się po kuchni, robiąc różne potrawy wigilijne, chłopacy co chwilę przychodzą do kuchni i pytają, czy mogliby w czymś pomóc. Każdy z nich miał posprzątać swój pokój. Są już dorośli, ale czasami są jak dzieci, więc nawet o posprzątanie pokoju musze ich prosić. Co cóż, co zrobić.
- Sandra! Jedziemy na zakupy, potrzebujesz coś? - do kuchni wszedł Harry, składając pocałunek na mojej skroni.
- Nie, nic nie potrzebuje. Jakbyście mogli, to kupcie jakieś papiery ozdobne, kokardki i inne takie. Musze zapakować prezenty. - powiedziałam do Harry'ego. Ten kiwnął głową i wyszedł z kuchni. Niedługo później usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Szybkim krokiem wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju. Podeszłam do szafy aby upewnić się, że są w niej prezenty. Gdy juz to sprawdziłam, udałam się do kuchni. Rzuciłam okiem jeszcze na naszą choinkę, która wyglądała jak z bajki. Jednak chłopacy umieją coś zrobić porządnie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam się z kuchni i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Nick cały biały od śniegu. Uśmiechnęłam sie na ten widok i zaprosiłam chłopaka do domu. Przywitałam się z nim i poprowadziłam do kuchni.
- Co tam pichcisz młoda? - zapytał patrząc na garnek, w którym gotowałam barszcz.
- Jesteśmy w tym samym wieku palancie. A gotuję barszcz, chcesz posmakować? - zapytałam. Nick pokiwał głową na tak. Zanurzyłam łyżkę w zupie i włożyłam Nickowi do buzi. Ten chwilę się zastanawiał aż powiedział, że jest przepyszny.
- A ciebie co do nas sprowadza? - zapytałam mieszając zupę. 
- Tak jakoś wpadłem, chciałem zobaczyć jak sobie radzicie, ale widzę że zbytnio nie masz pomocy. - powiedział.
- Chłopacy pojechali na małe zakupy, powinni niedługo wrócić. - powiedziałam.
- Ja też musze lecieć. - powiedział.
- Co? Przecież przyszedłeś chwilę temu! - odpowiedziałam oburzona.
- No tak, ale nie martw się. Przyjdę wieczorem na kolację. A teraz muszę lecieć. Do zobaczenia słońce. - powiedział brunet, pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.

                                                                       *Kilka godzin później*

Za godzinę jest wigilia. Wszystkie potrawy są gotowe, stoję już ubrana i umalowana przy choince i ustawiam prezenty. Nick razem z chłopakami zapodział się gdzieś na górze. Gdy usłyszałam kroki po schodach, wstałam i spojrzałam na chłopaków. Każdy z nich był ubrany w koszulę, dżinsy i marynarkę. Zaśpiewaliśmy wspólnie kilka kolęd, podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy przy stole. Zjedliśmy kolację i przyznam, ze potrawy wyszły mi bardzo dobrze. Chłopacy nie mogli się już doczekać prezentów, więc podeszłam do choinki i zaczęłam je rozdawać. Dołączył do mnie Harry, który pomógł mi z wieloma prezentami. Gdy każdy otrzymał swoje prezenty, usiedliśmy z Harry na swoje miejsca i również zaczęliśmy rozpakowywać pakunki. Od Nialla dostałam piękny zegarek obsadzony małymi diamencikami i pełno słodyczy, bo jak stwierdził, jestem za chuda i muszę przytyć. Od Liama i Louisa dostałam dwie piękne bluzy, bardzo wygodne kapcie i termos. Od Zayna otrzymałam kolczyki, dużego misia i kubek. Od Nicka otrzymałam bardzo ciepłe skarpetki, torebkę i piękny naszyjnik. Od Harry'ego dostałam cieplutki kocyk, perfumy, aparat i przecudowną bransoletkę ze znakiem nieskończoności. Oraz wszyscy razem złożyli się na bardzo duży zestaw kosmetyków dla mnie. Byłam zachwycona prezentami. Chłopakom kupiłam różne perfumy (które im sie bardzo spodobały i jak powiedzieli, będą im potrzebne), bluzy, zegarki, kapcie, skarpety i pełno różnych słodyczy. Każdy był zadowolony z prezentów.
A tak szczerze, właśnie tak wyobrażałam sobie naszą wigilię. Radosna, pełna szczęśliwych twarzy i przede wszystkim, w świątecznej atmosferze.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam wstawić taki świąteczny rozdział, mam nadzieję że się Wam podoba!
Wracam po dość długiej przerwie, która trwała dobre trzy lub cztery miesiące. Chciałam Was bardzo przeprosić, ale w moim życiu ten czas nie był zbyt kolorowy. Moja mama miała operację, modliłam się o nią, martwiłam się. Do tego przypływ nauki, który się nasilał i gdy tylko wracałam do domu, od razu siadałam do książek. Potem mój dziadek zmarł, tak nagle. Byłam strasznie przybita, nie miałam siły na nic.
Ale w końcu postanowiłam się wziąć w garść i dokończyć rozdział. Gdy miałam choć odrobinę czasu wolnego, siadałam i pisałam coś, chociaż jedno zdanie.
Mam nadzieję że są tutaj jeszcze jacyś czytelnicy.
A i najważniejsze, z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam aby spełniły się wasze najskrytsze marzenia, abyście zaznali szczęścia w miłości, dużo zdrowia, jak najwięcej fajnych prezentów, dużo szczęścia i aby każdy dzień był lepszy od poprzedniego!

sobota, 19 września 2015

Znów informacja

Mała zmiana w publikowaniu rozdziałów!
Nie będe już publikować w sobotę, po prostu rozdziały będą publikowane różnie.
Zaczął się niedawno rok szkolny, a ja już mam mase rzeczy na głowie, więc nie wyrabiam z rozdziałami.
A gdy je napisze to od razu publikuje, a wtedy są one beznadziejne.
Dzisiaj rozdział jeszcze się nie pojawi, gdy go napiszę to go wstawię :)
Dziś to tyle, pozdrawiam cieplutko!

sobota, 12 września 2015

Rozdział 77

Brunet to zauważył, bo położył swoją rękę na moim policzku, po czym zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.
- Sandra, na prawdę, dam sobie radę. Chodzę systematycznie na siłownie, spokojnie. - powiedział.
- Dobra, jak uważasz, ale nie mam zamiaru cię odwiedzać w szpitalu lub bóg wie co gdy coś ci się stanie. Straciłam już jedną osobę, nie chcę następnej. - odwróciłam głowę, a brunet zdjął swoją rękę z mojego policzka.Usłyszałam jego westchnięcie.
- Och, dobra. Zostanę. - powiedział po paru minutach ciszy. Spojrzałam na niego i przytuliłam. Tak się ciesze że zostanie. Wtedy pewnie bym się martwiła. Zaczął rozbierać kurtkę oraz buty.
- To super. Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. - powiedziałam i złapałam go za rękę. Weszliśmy do salonu, gdzie siedzieli jeszcze chłopacy.
- Chłopaki! Nick zostaje na noc dobrze? - krzyknęłam gdy wchodziłam z brunetem do pomieszczenia.
- Czemu? Przecież chciałeś iść do domu.- powiedział Harry.
- Zapytaj się Sandry. - odpowiedział mu Nick. Hazz spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Och, po prostu boje się o niego. Jest późno, teraz na ulicach kręci się pełno nieciekawych typków. Mogą mu coś zrobić. - powiedziałam.
- On by sobie nie poradził? Prosze cię, nie rozśmieszaj mnie. - powiedział Harry parskając.
- Niby czym mam cię nie rozśmieszać? - zapytałam.
- Ty wogóle chodzisz na siłownie? - zignorował mnie lokowaty i spojrzał na Nicka.
- Tak, regularnie. - odpowiedział mu.
- To w czym problem?
- W tym, że jeśli napadnie na niego kilku umięśnionych facetów, to nie wiem czy by sobie poradził. Wątpię, żebyś ty sobie na przykład poradził. A ty jaki masz problem że on tutaj zanocuje? Zresztą, po co ja z tobą rozmawiam, zawsze znajdziesz jakiś problem gdzie go nie ma.- powiedziałam i pociągnęłam Nicka za rękę zwracając jego uwagę. - Chodź, pościele ci łóżko. - udaliśmy się schodami na górę. Zaprowadziłam go do ostatniego pokoju na holu, czyli pokoju gościnnego. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka. Pokój był zwykły, przy ścianie stało łóżko, obok szafka nocna, jedna szafa po drugiej stronie i w sumie tyle. Chłopak stanął po środku pokoju.
- Wiesz, luksusów nie ma ale chociaż tyle. - powiedziałam uśmiechając się.  Pościeliłam Nickowi łóżko po czym pokazałam mu łazienkę i wyszłam. Udałam się na dół, gdzie nie zastałam już chłopaków. Najwyraźniej rozeszli się do swoich pokoi. Ja również to zrobiłam, przed tym powiedziałam Nickowi dobranoc. Weszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic i po przebraniu się w piżamę, wskoczyłam do łóżka i zasnęłam. Około drugiej w nocy przebudziłam się. Zaspana udałam się powolnym krokiem do kuchni. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją.Wyjęłam z niej mój ulubiony serek i masło, potem zabrałam chleb i przygotowałam sobie jedzenie. Jakoś zgłodniałam, więc czemu nie? Zrobioną kanapkę położyłam na stoliku, nalałam sobie soku jabłkowego i usiadłam przy wysepce kuchennej. Zaczęłam powoli konsumować jedzenie. Gdy skończyłam, włożyłam talerz oraz kubek do zlewu.Udałam się z powrotem do swojego pokoju. Gdy już weszłam, zobaczyłam czekającą na mnie niespodziankę.

sobota, 5 września 2015

Info

Dzisiaj nie pojawi się rozdział, dopiero na następny tydzień gdyż mój brat ma osiemnaste urodziny i organizuje przyjęcie, a ja na nie jadę. Nie będe miała czasu pisać rozdziału, więc przepraszam.

sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 76

- Tak. Dzwoniłem do nich, bo chciałem zapytać się czy nie mieliby czegoś przeciwko gdybym was odwiedził. Powiedzieli że nie ma ich w domu i mogę do ciebie wpaść jak chce bo siedzisz sama. Więc jestem. - zawiesił kurtkę na wieszak i podążył do salonu. Westchnęłam i szybko podeszłam do chłopaka. Zastawiłam mu drogę. Ten spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Co ty robisz? Daj mi przejść.
- Nick, ale ty nie rozumiesz... Ja mam gościa. - powiedziałam.
- To dobrze się składa, chętnie poznam tego twojego gościa. - powiedział z uśmiechem
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, a teraz przepraszam. - powiedział i przepchnął się przede mnie. Jęknęłam sfrustrowana i poszłam do salonu. Stanęłam obok Nicka i spojrzałam na zdezorientowaną brunetkę.
- Nick, to jest Lily, Lily to jest Nick. - powiedziałam. Chłopak cały czas miał zawieszone wzrok na dziewczynie, a ta na nim. Coś czuje, że z tego coś będzie. W salonie panowała niezręczna cisza Odchrząknęłam a oczy bruneta i brunetki zwróciły się w moją stronę. Chłopak podszedł do Lily i podał jej swoją dłoń. Ta spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem i powoli podała Nickowi rękę. Usiadłam na swoim miejscu i spojrzałam na Nicka. Wyglądał na lekko zakłopotanego.
- Nick, dlaczego stoisz? Usiądź. - powiedziałam na co chłopak kiwnął głową i usiadł obok mnie. Złapałam za swoją kanapkę i zjadłam ją. Również zrobiłam to z drugą. Odłożyłam talerzyk do kuchni i zaczęłam sączyć herbatę.
- Nick, chcesz coś do picia? - zapytałam.

- Nie, dziękuję. - położył jakąś siatkę obok swoich nóg.
- Co tam masz? - zapytałam.
- Tak właściwie to myślałem że posiedzimy sobie i pooglądamy nasze albumy, ze starymi zdjęciami. - powiedział lekko... zawstydzony?
- Aww, to super pomysł! Lily będziesz oglądać z nami? - zapytałam.
- Nie wiem, właściwie to chyba powinnam się już zbierać.. - powiedziała i wstała z miejsca.
- Co? Nie! Siadaj i oglądaj z nami, prosze. - powiedziałam na co ta spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem. Chwilę się zawahała ale ostatecznie usiadła obok mnie.Nick podał mi jeden z albumów. Położyłam go na swoich kolanach i zaczęłam przekładać zdjęcia. Nie obyło się bez śmiechu, bo zdjęcia były na prawdę śmieszne. Zauważyłam, że Nick i Lily przypadli sobie do gustu. Po godzinie, lub nawet więcej Lily oznajmiła, że musi już iść do domu. Razem z brunetem pożegnaliśmy się z nią i wróciliśmy do przeglądania albumów. Wieczorem wrócili chłopacy i pytali, co robiłam dzisiejszego dnia. Opowiedziałam im wszystko i rozpakowałam zakupy które przynieśli.
Nick pochował albumy, poprosiłam go o to szybciej. Pokazałabym chłopakom albumy, ale zaczęli by się zemnie śmiać, więc podziękuję. Brunet pomógł mi z zakupami a potem zabrałam się za kolację.Gdy ją skończyłam, zawołałam resztę i zjedliśmy.
- Dziękuję za kolację, ale już czas na mnie. - powiedział Nick wstając od stołu.
- Co? nawet nie żartuj, jest 21:50. Chyba nie myślisz że puszcze cię tak późno do domu? - powiedziałam również wstając od stołu.

- Sandra, jestem już dużym chłopcem i dam sobie rade. Nie martw się. - powiedział odnosząc talerz. Stanął przede mną i pogłaskał mnie po głowie. Podążył do holu, gdzie wciągnął kurtkę na ramiona i buty na nogi.
- Wiesz, że możesz zostać prawda? Pościele ci łóżko, dla mnie to nie problem. - powiedziałam patrząc na Nicka. 
- Dla ciebie nie, ale dla Harry'ego pewnie tak. - powiedział.
- Słucham? Dla Harry'ego? Czemu tak sądzisz?
- On mnie nie lubi, widać to.
- Skąd wiesz? - zapytałam.
- Gdy trafiłaś do szpitala, cały czas przy tobie siedziałem. Nie raz widziałem jego pełne złości spojrzenie, kiedy z tobą rozmawiałem bądź gdzieś chodziłem. - powiedział a mnie zatkało. Czyżby Harry był zazdrosny? Musze z nim porozmawiać.
- Na serio? Wow, nie zauważyłam tego. A może ci się wydawało?
- Nie sądzę. On mnie zabijał wzrokiem rozumiesz? To znaczy że Harry ewidentnie mnie nie lubi. - powiedział stając przed drzwiami.
- Nick, zostań proszę. Będe się martwić, o tej godzinie nie jest bezpiecznie w Londynie, uwierz mi. - powiedziałam łapiąc go za ramię. Ten odwrócił się w moja stronę.
- Sandra, ile razy jeszcze ci będe mówić, że dam sobie radę?
- Rozumiem, ale jeśli napadnie na ciebie kilku mięśniaków? Pobiją cię lub zrobią coś gorszego? - zapytałam smutniejąc. Brunet to zauważył, bo położył swoją rękę na moim policzku, po czym zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 75

Gdy to zrobił, nałożyłam koszulkę oraz bieliznę. Zawołałam chłopaka który w ciągu kilku sekund znalazł się obok mnie. Harry prześledził wzrokiem po mojej sylwetce od góry do dołu i objął mnie w talii przyciągając do siebie. Przybliżył swoje usta do moich i zaczął mnie całować. Oddałam pocałunek kładąc ręce na ramionach chłopaka. Hazz niespodziewanie oderwał się ode mnie i wziął mnie na ręce. Pokierował się do łóżka, gdzie położył mnie na nim i okrył pierzyną. Oddalił się trochę ode mnie i z głupawym uśmiechem zaczął rozbierać koszulkę. Cały czas bacznie obserwowałam jego ruchy. Gdy został w samych bokserkach obszedł łóżko i położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Położyłam głowę na lewej piersi i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
- Idź spać kochanie, jest późno. - powiedział loczek.
- Mam wrażenie że czegoś zapomniałam... No tak, leki! Zapomniałam o nich! - wstałam gwałtownie. Gdy już miałam wychodzić Harry wyprzedził mnie i podbiegł do torby. Zaczął w niej szperać aż w końcu wyciągnął małą reklamówkę z lekami.Podszedł z nią do mnie i podał ją. Zaczęłam wyciągać opakowania i wyciągałam każdą tabletkę. Harry w tym czasie poszedł po wodę do popicia. Gdy wrócił, połknęłam tabletki i popiłam je wodą. Odstawiłam wszystko na stolik i położyłam się. Położyłam się na boku i zamknęłam oczy. Usłyszałam jak Hazz zgasza światło i wchodzi pod kołdrę. Poczułam jak chwyta mnie w talii i kładzie głowę między zagłębieniem mojej szyi. Wtulił się we mnie, czułam jego oddech na mojej skórze. Zasnęłam z ukochaną osobą przy sobie... 

                                                       *Dwa tygodnie później*

Tydzień temu byłam na kontroli u lekarza, który zbadał mnie i dokładnie obejrzał moją nogę. Powiedział że wszystko goi się prawidłowo i nie muszę już nosić niczego usztywniającego. Zdjął mi to cholerstwo z nogi i kazał mi uważać. Dostałam zakaz wykonywania wszelkich rzeczy które mogłyby uszkodzić mi nogę, czyli taniec odpada. Dostałam zwolnienie od lekarza na miesiąc. I także nie mam nigdzie wychodzić, czyli modeling też odpada. Jak to ujął, mam wypoczywać i się kurować aby noga dobrze się zagoiła. A nie latać po wybiegach mody. Już mogę normalnie chodzić, czasami tylko czuję ból, ale nie tak silny jak z początku. Biegać oczywiście też nie mogę, więc chodzę po domu jak żółw. Ale jest jeden plus, nikt nie musi mnie nosić. Teraz siedzę na kanapie w salonie i czekam aż odwiedzi mnie Lily. Parę dni wcześnie dzwoniła do mnie i wypytywała o wszystko. Zaproponowałam jej spotkanie, na co błyskawicznie się zgodziła. Musimy spotkać się u mnie w domu, nie mam zamiaru nigdzie wychodzić. Podałam brunetce adres i powiedziała że na pewno mnie odwiedzi. Więc siedzę sama i czekam. Na dworzu już zaczął prószyć śnieg i to dość mocno.
Chłopaki pojechali do studia, prawdopodobnie zatwierdzić album. Ostatnie poprawki i będzie gotów. Poinformowali mnie, że nie mam na nich czekać bo pewnie wrócą późno, do tego zrobią zakupy. Więc zostałam sama. Wpatrywałam się w kominek, siedząc na kanapie z kocem na nogach. Gdy przełączyłam na MTV, leciała fajna piosenka. Podgłośniłam telewizor i wstałam z kanapy. Odrzuciłam koc na bok i poszłam do kuchni.

Zgłodniałam, więc zrobiłam sobie kanapki z serem i ketchupem. Wróciłam do salonu podśpiewując sobie piosenkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Postawiłam talerz z jedzeniem na stoliku i podeszłam do drzwi wejściowych. Pociągnęłam za nie a te się otworzyły. Moim oczom ukazała się średniego wzrostu brunetka. Z uśmiechem podeszła do mnie i przytuliła. Odwzajemniłam pieszczotę, a gdy skończyłyśmy zamknęłam drzwi. Lily zdjęła kurtkę razem z butami oraz czapką. Szalik zostawiła na szyi. Brunetka weszła razem zemną do salonu, po którym zaczęła się rozglądać.Usiadłam na swoje miejsce i spojrzałam na brunetkę.
- Rozgość się. - powiedziałam na co podążyła do kanapy i również usiadła. Spojrzała na talerzyk przede mną.
- Chyba ci przeszkodziłam.. Możesz zjeść, nie krępuj się. - powiedziała zachęcając mnie.
- A może ty chcesz coś do picia? Na dworze jest zimno, mogę zrobić ci herbatę lub kawę.
- No to po proszę herbatę. - powiedziała i spojrzała za okno.
- Dobrze, też sobie zrobię. Za chwilkę wracam. - wstałam z miejsca i podążyłam do kuchni. Z jednej szafki wyjęłam dwie przezroczyste szklanki a z drugiej dwie torebki herbaty. Do czajnika elektrycznego nalałam wodę i włączyłam. Po paru minutach czajnik wyłączył się a ja nalałam wody do kubków.
- Chcesz cukru? - wychyliłam się do dziewczyny.
- Tak, dwie łyżeczki. - odpowiedziała. Sobie również wsypałam dwie łyżeczki i z kubkami poszłam do salonu. Jeden kubek postawiłam przed Lily a drugi przed sobą. Usiadłam na kanapę i zabrałam kanapkę. Wzięłam pierwszego kęsa.

- Więc, jak się czujesz? - zapytała brunetka sącząc napój.
- Powiem ci że dobrze. Dzięki tym lekom wszystko jest w porządku, nie odczuwam już bólu.
- Właściwie, jak to się stało? - zapytała.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale w kawiarni spotkałam się z taką blondynką. - powiedziałam. Dziewczyna przez chwilę zamyśliła się.
- Chyba się domyślam, ale mów.
- No więc, to moja przyjaciółka, już dawna. Pochodzi z Polski, wiesz, razem chodziłyśmy do szkoły, klasy i tak dalej. No i tego feralnego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że mam wyprosić wszystkich z domu, tylko ja mam zostać. No i potem zaczęłyśmy się kłócić, krzyczeć na siebie i mnie zaatakowała nożem. Dwie rany, jedna tutaj i druga z tyłu. - wyjaśniłam dziewczynie wszystko. Patrzała na mnie zszokowana. 
- O mój boże, tak mi przykro. Co za szmata. - powiedziała a ja spojrzałam na nią rozbawiona. Lily nigdy nie przeklinała w mojej obecności.
- No co? - zapytała ze śmiechem.
- Nic nic, po prostu jestem zdziwiona, nigdy nie przeklinałaś w mojej obecności.

- Aj tam, wiesz, przeklinam ale nie tak często. Tylko jak się zdenerwuje zazwyczaj.
- Ach znam to, też jak się zdenerwuje to przeklinam. - przyznałam. Cały czas spędziłyśmy na plotkowaniu o chłopakach i różnych innych babskich pierdołach. Po około godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeprosiłam dziewczynę i udałam się do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam w nich uśmiechniętego od ucha do ucha Nicka. Podszedł do mnie i przytulił z całej siły. Zdziwiona odwzajemniłam uścisk i zamknęłam drzwi za chłopakiem.
- Przyszedłem cię odwiedzić, od chłopaków dowiedziałem się że siedzisz sama w domu, więc chciałem ci potowarzyszyć. - powiedział zdejmując buty.
- Od chłopaków?
- Tak. Dzwoniłem do nich, bo chciałem zapytać się czy nie mieliby czegoś przeciwko gdybym was odwiedził. Powiedzieli że nie ma ich w domu i mogę do ciebie wpaść jak chce bo siedzisz sama. Więc jestem. - zawiesił kurtkę na wieszak i podążył do salonu.

-------------------------------------------------------------------------

Rozdział byle jaki, jakoś straciłam wenę..
W zeszłym tygodniu rozdziału nie było, gdyż świętowałam swoje urodziny a potem nagle zmarła mi bliska osoba, więc nie miałam siły go dokończyć..
Przepraszam i piszcie komentarze, bo chce zobaczyć ze ktoś to czyta, prosze..

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 74

Odebrał torbę od Eleanor, która nie chciała jej nawet dać. Podążył zemną do domu, gdzie pomógł mi zdjąć rzeczy. Gdy znaleźliśmy się w salonie, razem z Nickiem usiedliśmy na sofie. Przebiegłam wzrokiem po salonie, gdzie na podłodze zauważyłam niedużą plamę krwi. To pewnie moja krew. Odruchowo spojrzałam na moją nogę, która była cała zabandażowana i do tego usztywniona.
- Sandra chcesz coś do jedzenia bądź picia? - zapytał Nick.
- Nie, nie jestem głodna. - powiedziałam.
- Na pewno? Szpitalne jedzenie nie jest dobre.
- Ale to w szpitalu było nawet. I nie chce, dziękuję.
- No dobra, twoja strata. Jestem znakomitym kucharzem. - brunet dumnie wypiął pierś do przodu.
- W to nie wątpię. - zaśmiałam się. Nick z uśmiechem poklepał mnie po zdrowym kolanie i wstał. Podążył do kuchni.
- Gdzie reszta? - zapytałam. Nie pojawili się od czasu kiedy tu przyszliśmy, a byli od razu za nami.
- Nie mam pojęcia. - wychylił się z kuchni. - Zrobię coś do jedzenia. - i tyle go widziałam. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się w poszukiwaniu pilota. I znalazłam go, był na innej części sofy. Nie dosięgnę go, nie ma mowy. Poprosić Nicka żeby mi go podał? Może nie, przecież on wystarczająco mi pomaga, dam sobie radę sama. Wyciągnęłam rękę jak tylko umiałam do przodu, ale nic z tego. Coraz bardziej ją wyciągałam gdy w pewnym momencie straciłam równowagę i upadłam na kanapę. Jęknęłam cicho z bólu.

Mimo tego dalej próbowałam dosięgnąć pilota, chociaż to nic nie dawało. Powoli przyciągałam się do niego ale niespodziewanie uderzyłam zdrową nogą o stolik. I mogę się założyć ze Nick to usłyszał, bo dało to głośny odgłos. I nie myliłam się, po chwili chłopak znalazł się obok mnie.
- Sandra, co ty robisz? - zapytał zdenerwowany.
- Chciałam zabrać pilota.. - powiedziałam masując obolałe miejsce.
- Nie mogłaś poczekać lub mnie zawołać?
- Nie chciałam cie wykorzystywać, już wystarczająco mi pomagasz. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Przestań, dobrze wiesz że zawsze ci pomogę, trzymaj. - powiedział podchodząc do pilota i podał mi go.
- Dziękuje. - powiedziałam. - Czujesz to?
- Co?
- Pachnie tutaj spalenizną. - przyznałam. Oczy chłopaka w sekundzie rozszerzyły się i pobiegł do kuchni.
- Moja zupa! - usłyszałam krzyk chłopaka. Po chwili zobaczyłam jak brunet otwiera okna w kuchni i okno balkonowe w salonie.
- Znakomity kucharz? - zapytałam powstrzymując śmiech. Chłopak spojrzał na mnie groźnym wzrokiem a ja wybuchłam śmiechem.
- Och bądź cicho. - powiedział zabierając mi pilota. Usiadł obok mnie i położył rękę na oparciu. Zaczął szukać jakiegoś fajnego filmu.

- Jak długo będziesz mieć usztywnioną nogę? - zapytał po chwili. Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie tydzień, może dwa. 
- Współczuje ci, gdybym wiedział co ona chce zrobić... - chłopak spuścił głowę.
- Nick spójrz na mnie. - złapałam jego podbródek. Spojrzał mi w oczy.
- Skąd mogłeś wiedzieć, co ona chce zrobić? Nikt się nie spodziewał tego, nie obwiniaj się. A gdybyś wiedział, co byś zrobił?
- Nie wiem, powstrzymałbym ją.
- Ona była tak zdesperowana, że nikt by jej nie powstrzymał. Nie obwiniaj się , to nie była twoja wina. Dobrze? - powiedziałam a Nick po chwili kiwnął głową. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Znów złapał pilota w rękę i wrócił do przeszukiwania telewizji.
- Co masz zamiar teraz zrobić z tym wszystkim?
- Wiesz, na pewno nie będę z Samanthą, nie po tym co się stało.
- Powiedziałeś jej to?
- Jeszcze nie, dopiero kiedy pozwolą na odwiedziny, pójdę i jej to powiem.
- Ale chcesz tak po prostu ją zostawić?
- A mam inne wyjście? Może pewnego dnia coś jej strzeli do głowy i jeszcze mnie zaatakuje. A ja chce jeszcze pożyć.

- Och, rozumiem. Masz rację. - powiedziałam patrząc na ekran. Po paru minutach usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Niedługo potem zobaczyłam chłopaków wchodzących do salonu. Byli jednak bez dziewczyn. 
- Gdzie byliście? - zapytałam.
- Odwieść El, Pezz i Dani. - powiedział Harry. Usiadł na sofie z pozostałą czwórką. 
- Dlaczego? 
- Za dużo emocji miały przez ostatnie dni, chciały odpocząć. - wyjaśnił Liam.  
- Tak bez pożegnania? 
- Niestety, rozmyśliły się gdy mieliśmy wchodzić do domu.
- Co tutaj tak cuchnie? - zapytał Harry. Spojrzałam na Nicka i wybuchłam śmiechem.
- O co chodzi? Ominęło nas coś? - zapytał Niall.Uciszyłam się i zaczęłam wszystko wyjaśniać.
- Nick chciał pokazać mi jak świetnym jest kucharzem ale przez swoją nieuwagę spalił zupę. - powiedziałam chichocząc.
- Tylko nam domu nie spal. - powiedział Liam.
- Nie spalę, przecież tutaj nie mieszkam. - odpowiedział Nick. Cały czas śledziłam wzrokiem po twarzach chłopaków. Nie wyrażały one żadnych emocji, jedynie twarz Harry'ego miała zły wyraz i zaciskał pięści. Coś się święci, ja to wiem...
- Właśnie o tym mowa.. Nick, czy.. - Zayn nabrał powietrza - czy chciałbyś z nami spędzić święta?- zapytał mulat. Spojrzałam na twarz bruneta, który w kilka sekund rozpromieniał.

- Wow, jestem zaskoczony, ale nie mam żadnych planów na Boże Narodzenie więc jeśli chcecie, mogę wpaść. - powiedział Nick. Spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem a ja przytuliłam się do niego.
- To super, czyli święta spędzamy całą siódemką tak? - zapytałam puszczając Nicka. Chłopacy pokiwali głowami.
- Kiedy zdejmą mi to "coś"? - zapytałam robiąc cudy słów w powietrzu.Wskazałam na moją chorą nogę.
- Lekarz powiedział, że za tydzień idziemy na kontrolę i ci to zdejmą. I dobrze się składa, bo potem tylko 3 podajże tygodnie i święta. - powiedział Hazz.
- Nawet prezentów nie mam kupione. - powiedziałam.
- My też nie mamy, spokojnie zdążysz. - powiedział Zayn z uśmiechem. Z torby wyciągnęłam laptopa i go włączyłam. Potem weszłam na twittera i napisałam, że jestem już w domu. Od razu w powiadomieniach zobaczyłam prośby o follow, więc zrobiłam krótkie follow spree. Zaobserwowałam około 30 osób. Przejrzałam jeszcze inne portale społecznościowe. Odłożyłam urządzenie obok. Jest już po 17, więc powinnam wziąć tabletki. 
Nick niedawno poszedł do domu, mówiąc że musi zrobić w nim porządek. Pożegnałam się z nim tak jak zawsze, długim przytuleniem. Potem reszta zajęła się własnym życiem, ulatniają się do pokoi. Ja tylko zostałam i siedziałam jak ten kołek. Mogłabym sama do siebie mówić, ale wyszłabym na wariatkę.

- Jeszcze tu jesteś? - usłyszałam głos Harry'ego. Okey, to było niemiłe.
- Jak widać. Gdzie niby miałam się ruszyć, skoro nie mogę chodzić? - zapytałam. Harry wzruszył ramionami i podszedł do mnie. - Chodź zabiorę cię do pokoju. - powiedział i podniósł mnie. Szybko zabrałam torbę razem z ubraniami, laptopem oraz telefon.
- Ciężka jestem co nie? - zapytałam gdy loczek wszedł na schody.
- Nie, bez przesady. Tylko to coś co masz na nodze dodaje ci wagi. - uśmiechnął się i pocałował mnie szybko. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i pocałowałam go w policzek. Po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. Hazz odstawił mnie na łóżko. Jak ja tu dawno nie byłam. Tęskniłam za moim pokojem.
- Harry, zostaniesz zemną? - zapytałam gdy chciał wyjść.
- Oczywiście. - odpowiedział i usiadł obok mnie.
- Cały czas zastanawiam się, jak mam się ubierać, myć się. - powiedziałam i spojrzałamn a twarz loczka. Taka skupiona.
- Wiesz.. mogę pomóc ci się umyć jak chcesz. - poruszył zabawnie brwiami. Pacnęłam go w ramię.
- Zapomnij, chciałbyś. - powiedziałam chichocząc.
- A uwierz mi, że chciałbym.. - powiedział i położył swoją dłoń na moim kolanie. Tylko nie to..
- Harry, dam radę sama. Po prostu pomóż mi dojść do łazienki. - powiedziałam.
- Oczywiście że pomogę ci dojść kochanie..- zachichotał.
- Czy ty we wszystkim widzisz podtekst seksualny?! - krzyknęłam sfrustrowana.
- No jasne. - powiedział z głupawym uśmieszkiem.Warknęłam zła i wstałam. Zaczęłam skakać na zdrowej nodze, dobrze mi szło. Gdy już byłam blisko drzwi, poczułam ręce na talii.

Hazz złapał mnie i zaniósł do łazienki. Chłopak sprawdził temperaturę. Do wanny zaczęła nalewać się woda. Ja natomiast usiadłam na rogu wanny i patrzałam na Harry'ego. Chodził z kąta w kąt, nosząc to ręczniki, to jakieś mydła.
- Hazz, dam sobie radę, na prawdę. - powiedziałam a chłopak spojrzał na mnie.
- Okey, będziesz krzyczeć w razie czego dobrze? Uważaj na siebie. - pocałował mnie w usta i wyszedł. Westchnęłam i wstałam. Rozebrałam się i powoli weszłam pod prysznic. Umyłam się szybko i dokładnie, aby nie zrobić sobie nic w nogę. Jednym ręcznikiem owinęłam swoje ciało, a drugim włosy. Rzeczy zebrałam i wyrzuciłam do kosza na pranie. Zawołałam Harry'ego, który pomógł mi wejść do pokoju. Z szafy wybrałam dłuższą bluzkę, sięgającą za tyłek. Nie miałam ochoty ubierać spodenek, za dużo bym się z tym męczyła.
- Harry, możesz na momencik wyjść? Chciałabym się ubrać. - powiedziałam na co na twarzy chłopaka pojawił się uśmieszek.
- Nie możesz przy mnie? Albo nie będę patrzał. Prosze. - powiedział.
- No dobra. Może kiedyś. - powiedziałam do chłopaka na co uśmiechnął się szeroko i odwrócił do mnie plecami. Westchnęłam i kazałam mu wejść do łazienki. Gdy to zrobił, nałożyłam koszulkę oraz bieliznę.

------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj dużo dialogów ;3 Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, bo one motywują. Do napisania :)

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 73

Przed szpitalem stało pełno ochroniarzy i mnóstwo paparazzi próbujących wejść do środka.Stałam przerażona. Jak ja mam niby przejść? Halo, przecież mam unieruchomioną nogę!
- Wow, dużo ich. - powiedział Nick.
- Jak my przejdziemy?! - zwróciłam się do chłopaków.
- Przejdziemy, spokojnie. - powiedział Harry.
- Jakbyś nie widział to mam unieruchomioną nogę geniuszu! Jak ja mam niby przejść? Mam biegać? Pomyśl trochę. - powiedziałam zdenerwowana.
- Ja myślę, w przeciwieństwie do ciebie!  - powiedział Hazz.
- Dość! - krzyknął Nick. - Musicie się kłócić? - zapytał patrząc na nas.
- Mamy teraz większy problem niż te wasze kłótnie. - powiedział Zayn. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Harry'ego. Posłałam mu przepraszające spojrzenie i wróciłam wzrokiem na drzwi.
- Zadzwonię do Paula, powiem żeby ktoś podjechał samochodem pod drzwi i wsiądziemy. - powiedział Harry wyjmując telefon.
- Mam lepszy pomysł. - usłyszałam pomruk Nicka. Po chwili zacisnął swoją dłoń na mojej talii i zaczął iść w kierunku recepcji.

- Przepraszam, ale czy jest tutaj jakieś tylne wyjście? - zapytał recepcjonistkę. Ona spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem a ja uśmiechnęłam się do niej zakłopotana.
- Owszem, jest ale nie wiem czy państwo mogą z niego skorzystać. - powiedziała i wróciła wzrokiem na karty pacjentów. Poczułam jak Nick napina się, na co pogłaskałam go po ramieniu w ramach pocieszenia. Spojrzałam w bok gdzie ciągnął się długi korytarz. Po chwili wyszedł doktor. Mój doktor. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i zaczął się zbliżać.
- Coś się stało? - zapytał i zaczął przeglądać mi się.
- Nie nie, po prostu mamy problem..
- Jaki? - dopytywał.
- Przy wejściu jest pełno reporterów, a my nie chcemy żeby nam robili zdjęcia.. Rozumie pan, tym bardziej gdy jestem w takim stanie. - powiedziałam na co pokiwał głową.
- Mam dla was idealne wyjście. Zapraszam za mną. -  powiedział po chwili z uśmiechem.
- Chodźcie, lekarz nam pomoże! - krzyknął Nick do przyjaciół. Zwrócili głowy w naszą stronę i podeszli. Szliśmy razem za doktorem, który poprowadził nas na tyły ogromnego budynku.

Po kilku minutach chodzenia, znaleźliśmy się przed drzwiami. Nad nimi wisiała tabliczka "Wyjście awaryjne".
- Możecie tędy wyjść, fotoreporterzy pewnie nie wiedzą że wyjdziecie tym wyjściem. - powiedział i je popchnął. Moim oczom ukazał się nieduży plac, który był ogrodzony płotem, w którym zrobiona była brama.
- Zadzwonię po Paula żeby podjechał z chłopakami tutaj autem. - powiedział znów Hazz i oddalił się parę kroków. Stałam cały czas podtrzymywana przez Nicka.
- Dziękuję doktorze, nie wiem co byśmy bez pana zrobili. - odezwałam się do starszego mężczyzny.
- Nie ma za co, na prawdę. U nas w szpitalu już nie raz była taka sytuacja więc wiem co robić. - powiedział.
- Na prawdę? - zapytałam nie dowierzając.
- Tak, raz do naszego szpitala trafiła księżna Kate w piątym miesiącu ciąży, źle się czuła i zawieźli ją do nas. - powiedział. - To był istny koszmar, pełno reporterów. - zauważył śmiejąc się. - Na dodatek to ja byłem jej lekarzem.
- Mam się czuć zaszczycona? - zapytałam ze śmiechem.

- Ależ nie, pani Sandro. - powiedział. Przez chwilę rozmawialiśmy dopóki nie przyszedł Harry.
- Już jadą, mogą tutaj wjechać tak? - zapytał doktora.
- Naturalnie, tylko otworzę bramę. - powiedział i nacisnął guzik przy drzwiach. Po chwili brama zaczęła się otwierać.
- Wiedzą dokąd? - zapytałam.
- Tak, wytłumaczyłem wszystko. Powinni niedługo być. - powiedział. Po dziesięciu minutach zjawili się w końcu. Podjechali jak najbliżej wejścia. Wszyscy wsiedli, oprócz mnie i Nicka. Chciałam pożegnać się z doktorem, a on z racji tego że mnie trzymał musiał poczekać.
- Dziękuję doktorze, za wszystko na prawdę nam pan pomógł. - powiedziałam do starszego faceta.
- Na prawdę nie musi mi pani dziękować a teraz proszę jechac do domu i odpoczywać. Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy, ale nie w takich drastycznych sytuacjach. - uśmiechnął się lekko. - Opiekujcie się nią. - powiedział do Nicka na co pokiwał głową. Ostatni raz spojrzałam na doktora i razem z Nickiem podążyłam do samochody. Przy jego pomocy usiadłam, całkiem z przodu. Siedziałam między Harry'm a Nickiem.

Hazz cały czas spoglądał w okno jedynie raz zaszczycił mnie spojrzeniem. Nick cały czas mówił coś do mnie jak również reszta. Gdy wyjeżdżaliśmy z terenu szpitala pełno fotoreporterów zaczęło robić zdjęcia, na szczęście szyby było przyciemniane a także dla pewności zakrywałam się bluzą. Nawet niektórzy z nich biegli za naszym samochodem żeby zrobić zdjęcia. To trochę chore. Rozumiem że muszą za wszelką scenę zdobyć zdjęcia ale żeby ryzykować życie? Przecież gdyby wybiegli za nami na ulice mogliby zostać potrąceni przez samochód. To wszystko jest takie popieprzone, cały ten show biznes.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Nick.
- O niczym, tak po prostu. - powiedziałam do bruneta.
- Jak się czujesz? - tym razem usłyszałam Louisa. Prowadził samochód, zresztą jak zawsze. Wychyliłam się lekko w bok aby spojrzeć na niego w lusterku, Obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem i wrócił wzrokiem na drogę.
- Dobrze, tylko pamiętaj, musimy pod drodze wstąpić do apteki po leki. - przypomniałam mu. Pokiwał twierdząco głową. Droga minęła nam w zupełnej ciszy, gdy zatrzymaliśmy się przy aptece, wyjęłam z torby receptę i podałam ją Nickowi.

Szybciej zaproponował że pójdzie kupić mi leki więc się zgodziłam. Nie miałam nawet wyjścia, uparł się jak nie wiem. Gdy Nick poszedł do budynku, wszyscy postanowili wyjść z auta "przewietrzyć się". Ja oczywiście została, mimo tego że chcieli mi pomóc wyjść. Nie skorzystałam z ich propozycji i zostałam w samochodzie, podobnie jak Harry. Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy, ale w końcu postanowił się odezwać.
- Przepraszam. - powiedział.
- Za co?
- Za to co powiedziałem w szpitalu, nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Byłem po prostu zdenerwowany, martwiłem się o ciebie. - wyjaśnił i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Złapałam go za rękę i splotłam nasze palce razem.
- Rozumiem Harry, jest w porządku. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Odwzajemnił uśmiech i uniósł nasze dłonie do swoich ust. Pocałował je i uśmiechnął się szeroko. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają i zaczęli wszyscy wchodzić. Niedługo potem Louis wyjechał z terenu apteki i jechał w kierunku domu. Oparłam głowę na ramieniu Harry'ego i bawiłam się palcami. Spojrzałam za okno i stwierdzam, że jest południe. Na pewno. Po paru minutach znaleźliśmy się na podwórku naszego domu. Ja z Nickiem wysiedliśmy pierwsi. Zadrżałam gdy poczułam chłodne zimowe powietrze. Wtuliłam się bardziej w bok Nicka, na co się uśmiechnął. Odebrał torbę od Eleanor, która nie chciała jej nawet dać. Podążył zemną do domu, gdzie pomógł mi zdjąć rzeczy.

--------------------------------------------------------------------
Rozdział dedykuję kochanej Darii, która ma dzisiaj urodziny! Wszystkiego Najlepszego kochana, dużo zdrowia, szczęścia i miłości! Dziękuję za wszystko! <3 Rozdział napisany dla ciebie! ;)

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 72

Wzięłam talerz z szafki i postawiłam go na specjalnym stoliczku. Ułożyłam się wygodnie i posmakowałam dania. Nie było aż takie złe jak na szpitalne jedzenie, ale nie byłam głodna. Zjadłam trochę i odstawiłam jedzenie na stolik.
- Ugh dlaczego tutaj jest tak nudno! - powiedziałam na głos. Rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nick błagam cię, przyjeżdżaj szybciej...
- Um, przepraszam panią ale ma pani gości. - usłyszałam czyiś głos. Spojrzałam na drzwi w których stała pielęgniarka. Z tyłu niej stali dwaj funkcjonariusze policji w mundurach. Ominęli pielęgniarkę i stanęli obok łóżka.
- Mogą panowie usiąść. - powiedziała cicho.
- Nie dziękujemy, postoimy. - powiedział jeden twardym głosem. Pielęgniarka pokiwała głową.
- Dobrze, więc zostawiam państwa samych. - powiedziała patrząc na nich a potem na mnie. - W razie czego proszę nas poinformować. - i wyszła. Spojrzałam na policjantów.
- Dzień Dobry. - powiedziałam cicho.
- Dzień Dobry, funkcjonariusz Mark i posterunkowy John. Chcieliśmy z panią porozmawiać na temat napadu na panią. - powiedział jeden.
- Dobrze, więc co panowie chcą wiedzieć? - zapytałam.
- Co się wydarzyło konkretnie. Wszystko od początku, każdy szczegół. - powiedział jak podejrzewam John.

- Och, więc.. siedziałam w domu z moimi przyjaciółmi gdy nagle zadzwoniła Samantha i powiedziała że wszyscy mają wyjść z domu tylko ja mam zostać. I jak powiedziała tak zrobiłam, czekałam na nią a gdy przyszła to zaczęłyśmy się kłócić i jednym razem wyskoczyła z nożem i mnie poraniła. Potem zaczęła mnie bić, pamiętam tylko jak usłyszałam syreny policyjne, wtedy straciłam przytomność. - powiedziałam. Mark wszystko zapisywał.
- A o co się panie pokłóciły? - zapytał John.
- Och, o takie stare rzeczy, jeszcze z czasów szkolnych. - powiedziałam.
- No dobrze, rozpatrywaliśmy pani sprawę, zna pani Simona Cowella? - zapytał Mark. Pokiwałam głową.
- To on nam pokazał te wszystkie groźby co pani dostawała, poprosił nas o pomoc, mieliśmy robić dochodzenie ale panna Moris już sama wpadła nam w ręce, szkoda że w taki sposób. - powiedział John badając mnie wzrokiem.
- A jak się pani czuje? - zapytał Mark.
- Jak na razie dobrze, ale boli mnie noga. - powiedziałam. - Czy to już wszystko?
- Tak, musimy już iść. Życzymy zdrowia, do zobaczenia. - powiedział John.

- Przepraszam, ale co teraz będzie z Samanthą? - zapytałam patrząc jak idą w stronę drzwi.
- Odbędzie się postępowanie w sprawie pani Moris i prawdopodobnie będzie ona miała wyrok, ale nic nie wiadomo. Sąd na pewno spojrzy na nią przychylnie, bo nie była jeszcze chyba karana. Musimy sprawdzić jej papiery, w razie czego będziemy dzwonić do pani.  - powiedział Mark. - Do widzenia. - obaj wyszli. Opadłam na łóżko ciężko wzdychając. Zaczęłam z nudów robić sobie warkocza, gdzie ponownie go rozplątywałam i robiłam od nowa. Ciekawe czy Harry i reszta są tutaj.
Złapałam za małe urządzenie i nacisnęłam guzik. Według mnie to super sprawa takie coś, naciskasz przycisk a pielęgniarki wiedzą gdzie mają iść. To jest super, bardzo mi się podoba. Po może dwóch minutach w drzwiach pojawiła się pielęgniarka.
- Potrzebuje pani czegoś? - zapytała podchodząc.
- Um tak, chciałabym iść do łazienki. - powiedziałam.
- Dobrze, tylko pójdę po wózek. - powiedziała po czym wyszła. Wróciła po chwili pchając wózek. Zatrzymała go przy moim łóżku i pomogła mi na niego usiąść.
- Wszystko dobrze, możemy jechać? - zapytała. Kiwnęłam głową a starsza kobieta zaczęła pchać wózek w kierunku drzwi. Otworzyła je i wyjechała zemną na korytarz. Spojrzałam na bok i zobaczyłam moich przyjaciół. Spojrzałam na Harry'ego w którego oczach było widać smutek. Zignorowałam to i odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Pielęgniarka podjechała zemną pod drzwi do toalety, po czym je otworzyła i mnie tam zawiozła.
- Da pani sobie radę czy mam pomóc? - zapytała.

- Nie nie, jest okey, dam radę. - powiedziałam powoli wstając. Jedną ręką trzymałam się ściany a drugą otworzyłam drzwiczki do kabiny. Usiadłam na muszli klozetowej i załatwiłam swoją potrzebę. Znów usiadłam na wózku i podjechałam do umywalki, umyłam ręce i wyjechaliśmy z łazienki. Pielęgniarka zawiozła mnie do mojej sali i pomogła wejść do łóżka a gdy sprawdziła (po raz tysięczny chyba) kroplówkę to wyszła.Niedługo potem zjawił się Nick z moim laptopem i telefonem.
- Wybacz że tak długo, szybciej nie dałem rady bo chłopacy nie chcieli mi dać kluczy.- powiedział.
- Czemu niby? - zapytałam zdziwiona otwierając laptopa.
- Och, no wiesz, jestem obcy więc pewnie się bali że coś zrobię lub was okradnę. - powiedział.
- Oni są chyba powaleni, idioci. - powiedziałam zła. - Jak oni mogą tak o tobie myśleć?!
- Sandra spokojnie, nie denerwuj się. Po prostu też bym na ich miejscu pewnie tak zareagował, oni mnie nie znają. - powiedział. Wpisałam hasło do komputera po czym czekałam aż połączy się z internetem. W międzyczasie odblokowałam telefon i weszłam na twittera. Weszłam na swój profil i zobaczyłam jak pełno ludzi pisze o moim pobycie tutaj. Napisałam tweeta, że jestem w szpitalu ale wszystko jest w porządku i powinnam niedługo wyjść.

Na instagrama dodałam zdjęcie swojej szpitalnej pościeli. Pewnie sobie pomyślicie, że się chwale tym że jestem w szpitalu ale tak nie jest. Po prostu muszę coś od czasu pisać o moim życiu i co się u mnie dzieje. Inaczej gdybym wszystko ukrywała to paparazzi śledzili by mnie na każdym kroku i by wszędzie węszyli a tego nie chcę.
- I jak tam, co się dzieje w świecie? - zapytał Nick.
- Och, nic szczególnego tylko piszą o tym że wylądowałam w szpitalu. - powiedziałam.
- Się nie dziwie, jak wychodziłem ze szpitala stało tam pełno paparazzi. - powiedział. - Pytali się o ciebie i czy coś wiem ale nic nie powiedziałem tylko ich wyminąłem.
- To dobrze zrobiłeś, oni nie muszą wszystkiego wiedzieć. - uśmiechnęłam się do chłopaka i zaczęłam czytać inną wiadomość. Po chwili zniżyłam lekko kursor myszki i kliknęłam w artykuł. A nagłówek brzmiał "Sandra Stone w szpitalu! Czyżby to miało coś wspólnego z napadem?"

Skąd oni wiedzą o napadzie?! Momentalnie zbladłam a Nick złapał mnie za wolną dłoń i patrzał na moją twarz.
- Sandra? Coś się stało? Iść po lekarza? - zapytał. Kiwnęłam przecząco głową i postanowiłam zamknąć laptopa. Odłożyłam go na szafkę i ułożyłam się wygodnie.
- Nick? - zapytałam.
- Tak?
- Dlaczego to robisz? - zapytałam patrząc na niego.
- Co robię?
- Siedzisz zemną. - powiedziałam.
- Ponieważ jesteś moją przyjaciółką i się o ciebie martwię. - powiedział.
- Podczas gdy inni mają mnie gdzieś, ty tutaj jesteś i mi pomagasz. - powiedziałam.
- Jesteś dla mnie jak siostra, pamiętaj. - powiedział i mnie przytulił. Resztę dnia spędziłam na siedzeniu i rozmawianiu z Nickiem. Jednego razu przyszła reszta ale bez Harry'ego. Siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy. I tak oto minął mi cały dzień, nim się obejrzałam było po 22. Leżałam i myślałam póki nie zasnęłam..

                                                                  *Dwa dni później*

Reszta mojego pobytu w szpitalu wyglądała tak samo, badania, odwiedziny, siedzenie na laptopie oraz komórce. Gdyby nie lekarz zanudziłabym się tutaj. Mógł nawet przyjść do mnie gdy po prostu poprosiłam go o przyjście bez szczególnego powodu. Siedział zemną i rozmawiał. Był strasznie miły. Dowiedziałam się że ma 50 lat, żonę oraz trójkę dzieci, dwóch synów i córkę. Oraz że niedawno został dziadkiem. Rozmawialiśmy tak dopóki nie przyszła jedna z pielęgniarek i nie zawołała go. Dzisiaj jest dzień mojego wyjścia ze szpitala. Doktor powiedział, że wyniki są dobre i nie ma sensu mnie trzymać. Ciesze się z tego, bo chyba bym tutaj umarła z nudów. Z moim chodzeniem jest odrobinę gorzej, ale jakoś daję radę. Przy każdym kroku czuje ból ale nie jest on taki duży. Dostaję lekarstwa głównie przeciwbólowe.
Właśnie stałam przy moim łóżku i pakowałam wszystkie moje rzeczy do torby. Nie było ich dużo, praktycznie nic. Nick był taki dobry, że gdy czegoś potrzebowałam on od razu to po jechał. Ten chłopak to skarb, we wszystkim mi pomagał.
- Jesteś gotowa? - zapytał brunet stając obok mnie. Przeleciałam wzrokiem po sali i kiwnęłam głową.

- Tak, raczej mam wszystko. Możemy iść. - powiedziałam patrząc na niego z uśmiechem. Nick odwzajemnił gest i złapał moją torbę. Jedną rękę owinął wokół mojej talli i pomógł iść. Skakałam na jednej nodze, tak było mi po prostu łatwiej. Wolałam to niż czuć ból.
Nick otworzył drzwi i razem wyszliśmy. Oczywiście wszyscy tutaj byli. Przeleciałam po każdym wzrokiem uśmiechając się, ale gdy zobaczyłam lodowate spojrzenie Harry'ego, mój uśmiech zszedł.
- Daj, ja wezmę, ty idź z Sandrą. - powiedziała Eleanor.
- Dam radę, poza tym dziewczyna nie powinna takich rzeczy nosić. - powiedział Nick.
- Nawet nie żartuj, nie jestem taka drobna. - powiedziała El i prawie wyrwała mu torbę. Zaśmiałam się i spojrzałam na Nicka.
- To co, idziemy po wypis i do domu? - zapytał.
- Tak. - odparłam z uśmiechem. Minęłam Harry'ego i razem weszliśmy do windy, na szczęście była pusta. Cały czas byłam podtrzymywana przez Nicka. Staliśmy z przodu. Obok mnie stanął Harry. Spojrzałam na niego a ten posłał mi smutne spojrzenie i spuścił głowę. Chwilę później winda zatrzymała się, a ja z pomocą Nicka podążyłam do recepcji. Mój doktor stał i rozmawiał z recepcjonistką. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i podszedł do nas.
- Jaka szkoda że pani już nas opuszcza. - powiedział z uśmiechem.
- Ta, wszyscy tutaj byli tacy mili, że nie chcę opuszczać tego miejsca ale muszę. - powiedziałam.
- Rozumiem panią. Nie będę już przedłużać i proszę, oto pani wypis oraz recepta. Z tyłu ma pani wszystko objaśnione, kiedy brać leki, jakie ilości. Dziękuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. - powiedział z uśmiechem i zdjął okulary.
- To ja dziękuję panu, za taką wspaniała opiekę, jest pan moim bohaterem. - powiedziałam. Wiem zabrzmiało to dziwnie ale taka prawda, gdyby nie on nie wiadomo czy bym żyła. Dzięki jego i zespołowi współpracy tutaj jestem.
- Jak zawsze powtarzam, to moja praca i nie ma za co dziękować. Do zobaczenia, pani Sandro. - powiedział i spojrzał na moich przyjaciół. - Opiekujcie się nią, jest uparta ale bardzo miła. - powiedział straszy mężczyzna a chłopacy przytaknęli. Lekarz odszedł a my podążyliśmy do wyjścia. Powiedziałam do recepcjonistki do widzenia i zamarłam. Przed szpitalem stało pełno ochroniarzy i mnóstwo paparazzi próbujących wejść do środka.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie kochani dzisiaj rozdział krótki, ale następny będzie ciekawszy obiecuje ;)) Do zobaczenia, ja spadam na koncert! ;*

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 71

Położyłem ciało Sandry na swoich kolanach i zacząłem płakać. Nie mogę jej stracić, nie mogę.
- Proszę się odsunąć. - usłyszałem czyiś twardy głos. Spojrzałem w bok i zobaczyłem ratownika medycznego obok którego stała jeszcze jedna kobieta i jeden mężczyzna. Odszedłem na bok a ci zaczęli ją "badać".
- Puls wyczuwalny, ale słabo. - powiedział jeden z nich. Zobaczyłem jak kobieta uciska Sandrze ranę na nodze a drugi ratownik wybiegł z pomieszczenia i po chwili wrócił z kołnierzem na szyję. Po co kołnierz skoro ona nie ma nic z kręgosłupem?
- Po co zakładacie jej kołnierz? - zapytałem.
- Musimy usztywnić jej szyję. - wyjaśnił ratownik zapinając go ostrożnie na jej szyi.
- Ale ona nie ma uszkodzonego kręgosłupa, nie spadła z dużej wysokości.
- Wiemy, ale nic nigdy nie wiadomo. - powiedział drugi ratownik. Ratowniczka teraz uciskała Sandrze ranę z tyłu nogi.
- Zabierzemy ją do szpitala, musi ją zbadać lekarz, może nawet być potrzebna operacja. - powiedział ratownik. Kobieta została z Sandrą a ci wyszli na zewnątrz po czym przyszli i położyli Sandrę na noszach. Wyprowadzili ją na zewnątrz i okryli jej ciało folią. Włożyli ją do karetki.
- Gdzie ją zabieracie? - zapytał Niall.
- Do szpitala św. Tomasza. - odpowiedział lekarz i wsiadł do karetki która po chwili odjechała włączając syreny.

Odwróciłem się do przyjaciół oraz Nicka. Nawet zapomniałem że on tu jest. 
- Jedziemy tam. - powiedziałem twardo i wbiegłem do domu. Zgarnąłem kluczyki z szafki i wybiegłem na dwór. Wsiadłem do naszego wspólnego auta (mieszczącego ok. 10 osób) i czekałem na przyjaciół. Gdy już wsiedli, chciałem ruszyć ale Lou mnie zatrzymał.
- Harry może ja poprowadzę? Jesteś roztrzęsiony i nie powinieneś prowadzić samochodu w takim stanie. - zaproponował Louis. Rzeczywiście, ręce trzęsły mi się niemiłosiernie i do tego byłem tak zdenerwowany że mógłbym kogoś zabić gdyby mnie wkurzył.
- Nie dam radę. - powiedziałem ostro.
- Nie wydaje mi się. Za chwilę my będziemy w szpitalu, ale nie własnym autem tylko karetką. - powiedział Louis. Wkurzony otworzyłem drzwi i wysiadłem z pojazdu. Usiadłem z tyłu i trzasnąłem drzwiami.
- Jedz. - rozkazałem wkurzony. Louis ruszył z piskiem opon i wjechał na główną ulicę. Wyprzedzał auta ale gdy stanęliśmy na czerwonym myślałem że wybuchnę.
- Jedz, nie zwracaj uwagi na to światło. - powiedziałem do bruneta.
- Harry chcesz żebym dostał mandat? - zapytał całkowicie spokojny.
- W dupie mam mandat, jedz już! - krzyknąłem a na zawołanie zrobiło się zielone światło. Louis znów ruszył. Do szpitala dotarliśmy w przeciągu 10 minut. Gdy brunet wjechał na plac szpitala i zaparkował, wybiegłem z samochodu jak oparzony i wszedłem do recepcji.
- Dzień Dobry, przywieziono tutaj Sandrę Stone. - powiedziałem trochę zdyszany. Starsza kobieta spojrzała na monitor komputera.
- Tak, zgadza się. - powiedziała.
- Gdzie ona jest? - zapytałem.
- Przepraszam, ale kim pan jest? - zapytała.

- Jej narzeczonym. - powiedziałem a kobieta pokiwała głową i wystukała coś na klawiaturze.
- Panna Stone leży w sali 230 na drugim piętrze. Musi pan jechać windą. Tam musi pan poczekać, właśnie lekarze walczą o jej życie. - powiedziała a ja zbladłem.
- J-jak to walczą o-o życie? - zapytałem jąkając się.
- Pani Sandra straciła dużo krwi. Proszę zapytać lekarza, życze powodzenia. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Odszedłem od recepcji i poszedłem w kierunku windy. Poczułem rękę na ramieniu. Kliknąłem na przycisk przywołujący windę i obróciłem się. Zobaczyłem moich przyjaciół.
- Gdzie ona jest? - zapytała Danielle.
- W sali 230, właśnie tam jadę. - powiedziałem a winda rozsunęła się. Akurat nikogo nie było. Wsiedliśmy do windy.
- A nie ma ograniczenia osobowego? - zapytałem.
- Jest, może wejść max dziesięć osób. A nas jest dziewięcioro. - powiedział Zayn. Pokiwałem głową i wybrałem odpowiednie piętro. Po niespełna minucie dotarliśmy na wskazane piętro. Popędziłem szukać sali 230 a gdy ją znalazłem, od razu chwyciłem za klamkę. W tej samej chwili również ktoś ją chwycił, ale po przeciwnej stronie. Puściłem klamkę i zobaczyłem jak drzwi się otwierają i wychodzi z nich lekarz. Ten sam który badał Sandrę gdy się pocięła.
- Och, dzień dobry. - powiedziałem zdziwiony. Lekarz uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry panie Styles. - odpowiedział i uścisnął mi rękę. Zachowywaliśmy się w tej chwili jakbyśmy znali się parę lat a w rzeczywistości tak nie było.
- Co jest z Sandrą, jak ona się czuje? - zapytałem.
- Na razie jej stan jest dość poważny, straciła dużo krwi. W końcu dwie duże rany na nodze robią swoje. - powiedział.

- Ona wyjdzie z tego? - zapytałem pełny obaw.
- Tak, ale nie wykluczamy najgorszego. Sandra niedługo będzie miała operację, musimy zszyć rany. Ale na razie zatamowaliśmy krwawienie i czuje się dobrze. Przed chwilą wybudziła się więc możecie do niej wejść, tylko nie męczcie jej, jest bardzo osłabiona. - powiedział.
- Dziękuję panie doktorze. - powiedziałem. Doktor uśmiechnął się przyjaźnie.
- Nie ma za co dziękować, to moja praca. - powiedział i odszedł. Złapałem za klamkę i wszedłem do pokoju. Sandra leżała na białej pościeli podłączona do różnych aparatur. Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami i uśmiechnęła się. Wszedłem w głąb pomieszczenia a moi przyjaciele zrobili to samo.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? - zapytała El.
- Jest dobrze, ale boje się. - powiedziała słabo.
- Czego? Nic ci tutaj nie grozi, zabrali Samanthę na komendę. - powiedziałem. Zobaczyłem jak Nick wyprzedza wszystkich i siada na krzesełku obok łóżka Sandry. Złapał brunetkę za rękę a ja spiąłem się.
- Boję się zabiegu. Będe mieć blizny, mój szef mnie zabije, tak samo jak z rękami. - powiedziała dziewczyna i spojrzała na swoje ręce.
- Przecież nic nie widać. - powiedział Nick. - A właśnie.. przepraszam cię tak bardzo, wiem że to nic nie da ale ja nie wiedziałem nic o tych groźbach, była trochę tajemnicza ale nie podejrzewałem że ona byłaby do czegoś takiego zdolna. Mam nadzieję że będziesz mnie chciała dalej znać. - powiedział Nick.
- Oczywiście że tak Nick. Jesteś moim przyjacielem i nie mam zamiaru cie zostawić tylko z tego powodu że twoja dziewczyna a moja przyjaciółka coś sobie uroiła i chce mnie zabić. - powiedziała Sandra. Nick rozpromieniał od razu i przytulił brunetkę. Ta również go objęła i uśmiechnęła się szczerze.

- Nick ma rację, na rękach nic nie widać a o nogę się nie martw, na pewno są jakieś sposoby żeby zakryć blizny. - powiedziałem.
- Poza tym, kiedy masz operację? - zapytała Pezz.
- Lekarz do mnie przyjdzie, ale raczej dzisiaj. - powiedziała. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy z nią gdy do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Dobrze proszę pani, już wszystko jest przygotowane do operacji tylko wystarczy pani zgoda. - powiedział i położył przed Sandrą jakąś kartkę.
- Doktorze a będą po tym blizny? - zapytała z obawą.
- Wie pani, nie gwarantujemy stuprocentowej pewności że ich nie będzie, ale będą blizny, jak już to takie małe więc proszę się nie obawiać, krwawienie z pani nogi było mocne ale sama rana nie była bardzo duża. - wytłumaczył doktor a Sandra podpisała zgodę.
- Dobrze, więc za chwilę przyjadą po panią pielęgniarki i przygotują do zabiegu a państwo proszę o opuszczenie pokoju. - powiedział a my całą dziewiątką wyszliśmy z pomieszczenia. Usiadłem na krzesełku i schowałem twarz w dłoniach.

Do sali Sandry weszły dwie pielęgniarki a po chwili wyszły z niej razem z Sandrą. Leżała na łóżku.Wstałem szybko z krzesełka i podbiegłem do dziewczyny. Ale niestety, ktoś mnie wyprzedził. Tym kimś był Nick. Złapał ją za rękę a mi się zrobiło gorąco. Przywale mu, jeszcze chwile.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedział do niej brunet. Ja szedłem z tyłu.
- Mam nadzieję. - odpowiedziała Sandra a po chwili zniknęła za drzwiami zabiegowymi. Już dalej nie mogliśmy iść. Znów usiadłem na krzesełku, a Nick obok mnie.Reszta przyjaciół stała pod ścianą.
Czekaliśmy długo, ale po około półtorej godziny wyszedł lekarz.
- I co z nią? - zapytałem podchodząc do lekarza.
- Zszyliśmy ranę, blizna nie będzie taka duża jak podejrzewałem, pani Sandra jest teraz w narkozie, ale powinna się niedługo obudzić.
- A kiedy będzie mogła wyjść? - zapytałem. Lekarz przez chwilę się zastanowił i odpowiedział.
- Zostawimy ją tutaj dwa lub trzy dni na obserwacji i badaniach. - powiedział. Pokiwałem głową i poszedłem w kierunku sali Sandry. Na szczęście gabinet zabiegowy jest na tym piętrze.

                                                                  *Oczami Sandry*

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w sali. Od razu przypomniałam sobie zabieg i odkryłam pierzynę. Moich oczom ukazał się wielki opatrunek. Poruszyłam nogą która prawie nie bolała. Właśnie, prawie. A tak na prawdę bolało jak cholera. Syknęłam z bólu i okryłam swoje nogi. Położyłam się wygodnie na łóżku i zamknęłam oczy. Nurtowało mnie jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego akurat ja? Nie rozumiem tego, Samantha mogła mi o tym powiedzieć a nie od razu chcieć mnie zabić! Traktowałam ją jak przyjaciółkę a ona zrobiła coś takiego..
- Potrzebuje pani czegoś? - usłyszałam głos pielęgniarki. Otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na jej osobę.
- Nie dziękuję, mam wszystko co mi potrzeba. - powiedziałam uśmiechając się. Starsza kobieta odwzajemniła gest i sprawdziła kroplówkę po czym wyszła. W tym szpitalu pielęgniarki są na prawdę miłe. Dbają o mnie, przychodzą i pytają się czy czegoś mi nie potrzeba. Mogę z nimi nawet porozmawiać. Na prawdę ciesze się że trafiłam do tego szpitala a nie innego.
- Dzień dobry, jak się pani czuje? - powiedział doktor wchodząc do sali.
- Mogło być lepiej. - odpowiedziałam obojętnie. - Doktorze a jak operacja?
- Och, dobrze że pani spytała. Wszystko poszło po mojej myśli, nie było żadnych komplikacji, blizna nie będzie taka duża jak myślałem więc nie ma powodów do obaw. - powiedział sprawdzając moją kartę.

- Ile tutaj jeszcze zostanę? - zapytałam.
- Dwa lub trzy dni, musi pani zostać na obserwacji i badaniach. - powiedział doktor. Kiwnęłam głową.
- Mógłby pan zawołać tutaj Harry'ego? - zapytała lekarza. Ten lekko się uśmiechnął.
- Oczywiście. - powiedział i wyszedł z pokoju w którym po chwili znalazł się mój chłopak. Usiadł na krzesełku obok łóżka i splótł nasze palce razem.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Jak gówno, ale daje radę. - wysiliłam się na uśmiech. Harry westchnął i pokiwał głową.
- Nie martw się, ta suka zgnije w więzieniu. - powiedział lokowaty.
- Tak, ale to nie zmienia faktu że ona nie jest moją przyjaciółką. - powiedziałam a Hazz spojrzał na mnie z zdezorientowaną miną.
- Co? Po tym wszystkim ty nazywasz ją przyjaciółką? Czy ty siebie słyszysz?! - podniósł głos.
- Znałyśmy się od zerówki Harry! Wiele razem przeszłyśmy, znamy się jak nikt! - również podniosłam ton.
- Posłuchaj siebie dziewczyno, jak możesz nazywać przyjaciółką osobę, która chciała cię zabić, pomyśl trochę! - wykrzyczał.
- Normalnie, ona zawsze przy mnie była rozumiesz, zawsze! Kiedy nikogo nie było, kiedy pokłóciłam się z rodzicami lub kimś innym ona była i mnie pocieszała!
- Och zamknij się już, nie mam zamiaru tego słuchać jaka to ona nie była dobra. - powiedział obojętnie Hazz a ja skamieniałam.

- C-co? - zapytałam zszokowana. - Powiedziałeś że mam się zamknąć?! - poczułam jak do moich oczu napłynęły łzy.
- Nie Sandra, wybacz ja...
- Wyjdź, nie chce cię widzieć! Wynoś się. - Harry wyszedł a ja odwróciłam się na bok. Wpatrywałam się w okno gdzie z nieba spadały pojedyncze płatki śniegu. Pierwszy śnieg. Zaczęłam płakać.
- Sandra? - usłyszałam męski głos. Nawet nie mogę mieć chwili spokoju. - Mogę wejść?
- Ym ta, jasne. - usiadłam w pozycji siedzącej. Spojrzałam na Nicka.- Siadaj. - uśmiechnęłam się wycierając policzki. Nick usiadł na krzesełku gdzie wcześniej siedział Harry.
- Płakałaś? - zapytał przyglądając mi się.
- Nie, po prostu się wzruszyłam, zaczął padać pierwszy śnieg a ja leże w szpitalu. Widzisz? - pokazałam palcem na okno lekko się uśmiechając. Nick mi nie uwierzył, bo cały czas patrzał na moją twarz.
- Nie oszukasz mnie, powiedz prawdę Sandra. Znam cię nie od dziś. - powiedział. Westchnęłam.
- Pokłóciłam się z Harry'm. - powiedziałam.
- Tak myślałem, gdy od ciebie wyszedł dostał jakiejś furii i zaczął wyżywać się na biednej ścianie. Gdy pytaliśmy się go co się stało to nie chciał nic powiedzieć. - wyjaśnił brunet.
- Och. - tylko to udało mi się powiedzieć.
- Więc, wytłumaczysz mi o co chodzi? - zapytał patrząc na mnie.
- Nick, ja nie wiem czy powinnam..
- Sandra, możesz mi zaufać. - złapał moją dłoń. Spojrzałam w jego oczy.
- Och, no dobrze.. Więc, pokłóciłam się z Harry'm o Samanthę. - westchnęłam. - Powiedziałam że mimo tego co mi zrobiła to nadal jest moją przyjaciółką, znamy się szmat czasu. A Harry się wściekł i kazał mi się zamknąć. - powiedziałam.
- Dupek. - powiedział Nick.

- Racja, słuchaj wiesz może gdzie jest mój telefon? - zapytałam zmieniając temat. Nie mam zamiaru o tym dalej gadać.
- Nie mam pojęcia, wydaje mi się że został w domu. Jechać po niego? - zapytał.
- Nie no coś ty, przecież nie będziesz jechał taki kawał drogi po głupi telefon. - powiedziałam.
- Daj spokój, chociaż coś chce dla ciebie zrobić. Pojadę po niego, a coś jeszcze potrzebujesz? - zapytał wstając z miejsca.
- Och no okey, a jak już byś mógł to zabierz też mojego laptopa dobrze? - zapytałam a Nick uśmiechnął się.
- No tak, maniaczka internetowa. - zaśmiał się. - Przyniosę ci go.
- Nie jestem maniaczką. - skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Tak tak, dobra ja jadę, będę niedługo. - powiedział i dał mi całusa w policzek. - Nie obrażaj się już. - powiedział i wyszedł. Położyłam się na łóżku.Niedługo święta a ja nie wiem nawet czy będę w stanie chodzić.
- Przepraszam ale przyniosłam pani obiad. - pielęgniarka postawiła na szafkę talerz z zupą. - Smacznego. - uśmiechnęła się i wyszła. Spojrzałam na jedzenie. Zjeść czy nie? Nie wiem, ale nie cierpię szpitalnego jedzenia, jest sztuczne i bez smaku. A może jednak..
Wzięłam talerz z szafki i postawiłam go na specjalnym stoliczku. Ułożyłam się wygodnie i posmakowałam dania. Nie było aż takie złe jak na szpitalne jedzenie, ale nie byłam głodna.

--------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani! Trochę się rozpisałam, ale pisałam rozdział jak miałam chociaż trochę wolnego czasu ;) Jak tam mijają wam wakacje? Mi wspaniale :) Powróciłam już i startuje z blogiem z nową weną, mam nadzieję że się cieszycie :)  Piszcie swoje opinie w komentarzach i do następnego!
 Ps. Raczej scena z ratownikami mi nie wyszła bo nie znam się na tym, ale mam nadzieję że jest to znośne. 

Jeśli przeczytałeś/aś zostaw ślad po sobie w postaci komentarza! 

piątek, 26 czerwca 2015

Zawieszam

Tak, zawieszam bloga.
Pewnie się domyślacie że zaczęły się już wakacje, więc chciałabym odpocząć. Musze nabrać weny i przemyśleć cały blog. Mam nadzieję że to mi dobrze zrobi i że będę miała więcej pomysłów :)
A i dziękuję pewnemu anonimowi, po części też się przyczyniłeś do tego :)))
No cóż, do zobaczenia niebawem!
I oczywiście miłych wakacji! ;*

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 70

- Racja. To co, idziemy na dół ? - zapytał wstając. Podał mi rękę którą niepewnie przyjęłam i wyszliśmy z pokoju.Weszliśmy do salonu rozłączając ręce.
- Więc.. zagralibyście z nami w butelkę ? - zapytałam niepewnie. 
- Um okey, czemu nie. - uśmiechnęła się przyjaźnie Danielle. Chłopacy odstawili stolik i zaczęliśmy grać. Dziwiło mnie to, że graliśmy normalnie i nie było żadnych pytań o mnie i Harry'ego. Wyzwania jak wyzwania, zjedz cynamon itp. Całkowicie straciliśmy rachubę czasu. Nim się obejrzałam było już coś po 15.
- Gramy dalej ? Mi się już nie chce. - powiedział Louis.
- Szczerze to mi też nie. - powiedziałam i rozciągnęłam się. Wstałam powoli z ziemi. Chłopacy ustawili stolik na miejsce i usiedliśmy na sofie. Gdy miałam rozpocząć rozmowę zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Jakiś nieznany numer.
- Halo ?
- Hej Sandra! - usłyszałam głos... chłopaka ? Okey.
- Och, hej Nick. - powiedziałam.
- Jak się dziś czujesz ? - zapytał.
- Um dobrze, a ty ? - zapytałam.
- A jakoś jest... - powiedział z lekkim załamaniem.
- Dlaczego dzwonisz, coś się stało ?
- Tak, stało się... - powiedział cicho. Wstałam z kanapy.
- Co ? - zapytałam lekko przerażona.

- Samantha zniknęła.. Nie ma jej nigdzie, szukałem i dzwoniłem ani nic. Boję się o nią. - powiedziała w jego głosie mogłam usłyszeć smutek.
- Nick przyjedź do mnie dobrze ? Poszukamy jej razem. - powiedziałam do chłopaka na co odpowiedział ciche "Będe za 10 minut" i się rozłączył. Zaczęłam się zastanawiać gdzie ona może być. Chyba nikt nie wychodzi tak z domu bez słowa nie ? Tak jak Nick powiedział, zjawił się u mnie po 10 minutach. Był smutny.
- Mój boże Nick. - podbiegłam do chłopaka i przytuliłam go z całych sił. On także mnie bardzo mocno przytulił. Gładziłam go po plecach dodając mu otuchy.
- Chodź do salonu. - zaproponowałam mu na co się zgodził. Zdjął buty oraz kurtkę i wszedł do salonu. Powiedziałam chłopakom o tej całej sprawie. Nie daliby mi spokoju gdybym tego nie zrobiła.
- Teraz siadaj i mów wszystko po kolei. - rozkazałam chłopakowi.
- Po prostu, cały wczorajszy dzień spędziliśmy razem i jak poszedłem spać to jeszcze była. Gdy się obudziłem nie było jej w domu. - powiedział.
- To jest dziwne, nie powiem. Nie zostawiła ci jakiejś karteczki czy liściku ? - zapytałam. Nick pokręcił przecząco głową.
- Dzwoniłeś do niej ? - zapytał tym razem Liam.
- Dzwoniłem, pisałem i nic. - powiedział chowając twarz w dłoniach. - A jeśli jej się coś stało ? - zapytał brunet. Kucnęłam przed nim.

- Spójrz na mnie. - powiedziałam łapiąc go za ręce i odciągnęłam je od jego twarzy. - Znajdziemy ją, spokojnie. Może po prostu poszła się przejść lub na zakupy ?
- Nie sądzę, wtedy by odebrała i mi o tym powiedziała.
- A może ma rozładowany telefon ? Lub go zapomniała ? - zapytałam pełna nadziei.
- Możliwe, już sam nie wiem co robić. - powiedział. Przytuliłam się do niego na co znów zamknął mnie w swoich ramionach. Poczułam wibracje w kieszeni.
- Dzwoni Samantha! - krzyknęłam na co Nick spojrzał na mnie oczami pełnymi nadziei.
- Odbierz i zapytaj się gdzie ona jest! - powiedział Nick. Odebrałam, włączyłam głośnomówiący i już miałam zacząć rozmowę lecz blondynka mnie wyprzedziła.
- Powiedz żeby wszyscy wyszli z domu. Tylko masz ty zostać. - zaskoczyła mnie. Brzmiała tak mrocznie.
- Samantha nawet nie żartuj. Nick tutaj jest u mnie i martwi się o ciebie. Chcesz go do telefonu ? - zapytałam.
- Nie. Zrób tak jak mówiłam, nie lubię czekać.- powiedziała i się rozłączyła. Osłupiała spojrzałam na chłopaków.
- Wyjdźcie. Zobaczymy co ona chce. - powiedziałam z lekkim przerażeniem.
- Oj nie, na pewno nie. Nie wiadomo czego ona chce. - powiedział Harry wstając i podchodząc do mnie.

- Nie. Po prostu wyjdźcie, ona na pewno gdzieś tutaj w pobliżu jest. Wyjdziecie a ja zostanę. Prosze, posłuchajcie mnie chociaż raz. W razie czego to będe krzyczeć. - powiedziałam do nich. Chłopacy pomarudzili jeszcze przez parę minut ale w końcu się zgodzili. Zabrali Nick'a i dziewczyny i wyszli. Ja siedziałam zdenerwowana na kanapie. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi ale nie zamierzałam iść. Po chwili Samantha sama przyszła. Stanęła przede mną ubrana w czarne rzeczy.
- Och, jednak twoi przyjaciele cię opuścili ? No szkoda, zobaczyli cię po raz ostatni. - powiedziała a ja dalej wpatrywałam się tępo w ścianę.
- To ty mi wysyłałaś te groźby tak ? - zapytałam.
- Jakaś ty spostrzegawcza, tak to byłam ja. - powiedziała przesłodzonym głosem. Spojrzałam na nią.
- Dlaczego ? Byłyśmy kiedyś nierozłączne a teraz ? Co ja ci takiego zrobiłam ? - zapytałam blondynkę.
- Kiedyś byłyśmy a teraz ? teraz jesteś zasraną gwiazdeczką wydającą kasę na lewo i prawo. Myślisz że jesteś lepsza ?
- Co ? Powiedziałam kiedyś ze jestem od ciebie lepsza ? Nie! Chwaliłam się tym ? Też nie! Więc o co ci chodzi ?! - krzyknęłam wstając z kanapy.
- O co mi chodzi ?! O to że ty zawsze byłaś lepsza ode mnie! Lepszy wygląd, lepsze ciuchy, lepsi znajomi, lepszy charakter, lepsze oceny i wszystko! Moi rodzice cały czas mi mówili "Dlaczego nie możesz być jak Sandra". Zawsze byłaś taka grzeczna i kochana a mnie wszyscy traktowali jak jakąś szmatę! - wykrzyczała mi prosto w twarz. Zamurowało mnie, ona na serio chciała być jak ja ?
- Ale, ja nie widziałam...

- Co nie wiedziałaś! Ślepa byłaś czy co ?! Nie kłam mi tu teraz, zawsze byłaś lepsza! Mnie wszyscy traktowali jak gówno, nie ciebie! - znów wykrzyczała.
- Ale to nie jest powód aby od razu chcieć mnie zabić! Powaliło cię ?! - krzyknęłam do niej. Zobaczyłam jak w jej oczach zbierają się łzy które po chwili były na jej twarzy. Ja także nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
- Zawsze chciałam być taka jak ty! Pamiętasz tego Daniela z 3c ? - zapytała dławiąc się łzami.
- T-tak, co z nim ? - zapytałam.
- A to, że ty mi go odebrałaś! Jeszcze mnie przed nim ośmieszyłaś! To był chłopak moich marzeń rozumiesz ?! Kochałam go całym sercem a ty dobrze o ty wiedziałaś! I mi go odebrałaś bo krótko po tym zostaliście parą! - krzyknęła.
- J-ja nie wiedziałam że on był dla ciebie taki ważny. - powiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Nie wiedziałaś ?! Ile razy ci to mówiłam hm ? Nie udawaj teraz głupiej! - znów krzyczała.
- Samanta proszę, porozmawiajmy normalnie a nie krzyczmy na siebie. - podeszłam do niej powoli.
- Nie podchodź! - wyciągnęłam nóż zza pleców i zaczęła się przybliżać. Boję się.
- S-samantha proszę, nie rób czegoś czego będziesz później żałowała. - powiedziałam powoli odsuwając się. Widziałam w jej oczach wściekłość.

- Nigdy nie będę tego żałować, nigdy! Za dużo wycierpiałam żyjąc w twoim cieniu! - powiedziała. W jednej chwili zatrzymała się i spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
- S-sandra, ja cię przepraszam. - powiedziała i podbiegła do mnie przytulając mnie do siebie. To było dziwne ale oddałam uścisk. Po chwili poczułam ucisk w okolicach uda. Spojrzałam na moje spodnie które przesiąkały krwią. Po chwili straciłam czucie w nodze i upadłam na podłogę. Bolało jak cholera.
- A ty dokąd kochana ? Jeszcze nie skończyłyśmy. - powiedziała szarpiąc za nogę. Krzyknęłam z bólu kiedy wbiła mi ostrze z drugiej strony uda.
- Samantha zostaw mnie! - krzyczałam. Dziewczyna odłożyła nóż i zaczęłam mnie kopać oraz bić. Półprzytomna usłyszałam syreny policyjne koło naszego domu. Dziewczyna przestała na chwilę i wyjrzała przez okno.
- Kurwa, policja. Zadzwoniłaś po nich ?! - krzyknęła kopiąc mnie w brzuch a z moich warg poleciała krew.
- Pomyśl, jak ?! - powiedziałam do niej. W jednej chwili w salonie znaleźli się policjanci a za nimi chłopcy. Od razu podbiegli do mnie.
- Sandra, o nie. - usłyszałam krzyki Harry'ego. I to była ostatnia rzecz którą usłyszałam zanim straciłam przytomność. 

                                                                       *Oczami Harry'ego*

Nie da się opisać słowami  tego co teraz czuję. Gdy zobaczyłem Sandrę całą we krwi myślałem że zaraz zemdleję. Niech ta ździra Samantha smaży się w piekle. Od samego początku wiedziałem że jest z nią coś nie tak. I miałem rację.
- Sandra, o nie. - powiedziałem podbiegając do niej. Zobaczyłem że lekko się uśmiechnęła i zamknęła oczy. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem Samanthę którą wyprowadzają policjanci. Jeden z policjantów podbiegł do mnie i powiedział ze karetka jest w drodze. Położyłem ciało Sandry na swoich kolanach i zacząłem płakać. Nie mogę jej stracić, nie mogę.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

BUM! Witajcie kochani, jak tam emocje ? ;3 Nikt się tego nie spodziewał tak szybko prawda ?
Więc.. czekam na wasze opinie w komentarzu :)

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 69

- A tak jakoś, nie mogę ? - odpowiedziałam jej kuksańcem w bok. Chłopacy byli zawzięci rozmową o nowej trasie. Mówili o tym, że nie mogą doczekać się spotkania fanów i zwiedzania nowych miejsc. My zaś z dziewczynami podziwiałyśmy piękno parku. Co prawda późną jesienią nie jest taki piękny jak latem czy wiosną, ale nie mogę narzekać. Szczerze, powinien już spaść pierwszy śnieg. W Londynie był dotychczas późno, ale nie aż tak. Niedługo święta, a święta bez śniegu to nie święta.
- Zauważyliście że nie ma jeszcze śniegu ? - zapytałam przyjaciół.
- Jest dopiero październik, poczekaj jeszcze miesiąc. - powiedział Niall rozbawiony.
- Niall ? Wiesz że jest środek listopada ? Masz chyba jakieś nieświeże info głupku. - powiedziałam do chłopaka. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Co ? Jak to ? - zapytał zdziwiony.
- Tak to. - powiedziałam. Reszta znów zaczęła chichotać.
- Mój boże nie, trzeba będzie prezenty kupić. - powiedział Lou.
- No tak, i jeszcze są twoje urodziny. - powiedziałam do Louisa i uśmiechnęłam się do niego.
- A no racja, więc wy mi kupicie prezenty a ja nie. - powiedział ze zwycięskim uśmiechem.
- Hahaha śmieszne. Ty nam kupujesz z okazji świąt a my ci z okazji świąt i urodzin. Proste. - powiedziałam do niego na co zareagował cichym przekleństwem.
- Kiedy wyjeżdżacie w trasę ? - zapytała El.
- W styczniu. Już przygotowania są rozpoczęte, tylko teraz trzeba jeszcze poinformować fanów o datach i będzie dobrze. - powiedział Liam.

- Jak się będzie nazywać trasa, o ile ma swoją nazwę ? - zapytałam.
- Where We Are. - powiedział Zayn.
- Zostanę sama. Co ja będę robić przez te 10 miesięcy lub więcej. - powiedziałam zdołowana.
- Nie będziesz sama. - powiedział Hazz. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Jedziesz z nami. - powiedział Niall a mi opadła szczęka, oczywiście w dosłownym sensie.
- Na prawdę ? O jeju dziękuję Wam, jesteście wspaniali. - podbiegłam do chłopaków i przytuliłam ich. Zaśmiali się ze mnie ale oddali pieszczotę.
- Jakie to słodkie. - zagruchała Dani. Odsunęłam się od chłopaków i wróciłam do dziewczyn.
- Ciekawe czy z nimi wytrzymasz przez całą trasę. - powiedziała Pezz chichocząc.
- Słyszeliśmy to! - krzyknęli chłopacy. Nagle zauważyłam że się zatrzymali. Spojrzałam na nich i zobaczyłam grupkę fanek biegnących w naszą stronę. Boje się.
- Aaa to One Direction! - usłyszałam pisk jednej. Wszyscy w parku spojrzeli w nasza stronę a za chwilę z jednej z uliczek wybiegła kolejna grupka. Gdy dziewczyny dorwały się do chłopaków, ja czym prędzej złapałam przyjaciółki i odbiegłyśmy trochę od zbiegowiska. Usiadłyśmy na ławeczce niedaleko i przyglądałyśmy się im. W pewnym momencie gdy fanki skończyły robić zdjęcia i prosić o autografy, podeszły do nas.
- To ty jesteś z Harry'm ? Nie wiem jak on mógł wybrać taką brzydotę jak ty. - powiedziała jedna na co zbladłam.

- Jesteś z nim dla kasy co ? Tylko na to czekasz. - powiedziała następna.
- Jesteś nic nie wartą dziwką. Nie wiem jak Harry mógł wybrać kogoś takiego. - powiedziała trzecia a mi w kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy. Gdzie są chłopacy, gdzie ?
- Sandra kochanie! - usłyszałam krzyk Harry'ego. Razem z dziewczynami pośpiesznie wstałyśmy i przepchnęłyśmy się przez fanki. Podbiegłam do Harry'ego i wtuliłam się w niego.
- Co się stało ? - zapytał tuląc mnie.
- Fanki zaczęły ją wyzywać od dziwek, brzydot, mówiły że jest nic nie wartą dziwką i nie wiedzą jak on mógł wybrać takiego kogoś. - powiedziała El. Będę twarda, nie będę płakać. Oderwałam się od Harry'ego i wtuliłam się w Eleanor. Ta razem z Danielle i Perrie zaczęła mnie pocieszać.
- To nie prawda kochana, one cię nie znają i nie widzą jak jest.  - powiedziała Danielle.
- Są zazdrosne że to one nie są na twoim miejscu. - dokończyła Perrie.
- Dobra idziemy do domu, nie ma co tu czekać. - powiedział Liam kładąc rękę na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się słabo i ruszyłam z dziewczynami w kierunku domu. Po około piętnastu minutach znaleźliśmy się w nim. Weszłam z dziewczynami od razu do kuchni i zaczęłyśmy przygotowywać obiad. Niall cały czas marudził że jest głodny.
- Nadal nie mogę uwierzyć w to jak do ciebie mówiły. - powiedziała w pewnym momencie Danielle.  Przestałam kroić pomidora i spojrzałam na nią.

- Ta ja też ale możemy o tym nie rozmawiać ? Nie chcę się popłakać. - powiedziałam i powróciłam do swojej czynności. Razem z dziewczynami przygotowałyśmy zwykły obiad. Gdy ziemniaki się zagotowały, zaczęłyśmy wszystko stawiać na stół. Sałatka, ziemniaczki i mięsko. Wszystko jest gotowe.
- Chłopaki jedzenie. - zawołałam obojętnie i usiadłam na krześle. Chłopacy oderwali wzrok od telewizora i wstali z kanapy. Usiedli na krzesła i zaczęli konsumować posiłek. Cały obiad minął nam w ciszy. Po tej sytuacji w parku nikt nie miał zamiaru brać głosu. Szczerze to nic nie zjadłam, cały czas grzebałam widelcem w jedzeniu.
- Sandra, zjedz coś. Nie jadłaś nic. - powiedział Harry.
- Skąd wiesz ? Widzisz każdy mój ruch ? - odpyskowałam mu. Widziałam jak lekko zaciska pięści.
- Nie, ale masz jeść. Masz już chyba nawet anoreksję. - powiedział.
- Ach, czyli osoby chude już mają anoreksję ? - zapytałam. Każdy siedzący przy stole był zainteresowany naszą kłótnią.
- Nie, skąd ten pomysł ? Po prostu jesteś strasznie chuda, wręcz koścista. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Będziesz się teraz czepiał mojej wagi ? Śmieszny jesteś. Może powiedz jeszcze że jestem brzydotą i dziwką jak te twoje fanki mnie nazwały. - powiedziałam a Harry nie wiedział co powiedzieć.

Wstałam gwałtownie od stołu i zaniosłam talerz do zmywarki. Wyszłam z kuchni i szybko podążyłam na schody. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Dlaczego Harry mnie nie obronił wtedy ? Mógł przecież im coś powiedzieć. No ale oczywiście nie, bo po co ? One są ważniejsze, ja się nie liczę. Mogły mnie tam nawet pobić on by nic nie zrobił. Poczułam słoną ciecz na moich policzkach. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Oparłam się plecami o ścianę i zabrałam laptopa. Zobaczyłam moje zdjęcia i chłopaków z dzisiaj. Usłyszałam pukanie i szarpanie za klamkę.
- Sandra jesteś tutaj ? - to Harry. O wilku mowa.
- Jestem ale nie wchodź. Chce pobyć sama. - powiedziałam.
- Nie, nie zostawię cię samej. - powiedział szarpiąc za klamkę.
- Odejdź, nie rozumiesz że chce być sama ? - zapytałam.
- Nie, jestem głupi i nie rozumiem. - usłyszałam jego zirytowany głos.
- Po prostu idź okej ? Nie chce nikogo widzieć. - powiedziałam.
- Nie odejdę puki mnie nie wpuścisz. - powiedział.

- Jak sobie chcesz. - powiedziałam wzruszając ramionami i wróciłam do swojej czynności. Postanowiłam poczytać sobie książkę. Mam ich dość pokaźną kolekcję na półce. Głównie to same romansidła, ale znajdą się też jakieś horrory czy kryminały. Wstałam z łóżka i odstawiłam zamkniętego laptopa na szafkę. Stanęłam przed półką i zaczęłam czytać tytuły książek.
- Sandra proszę, wpuść mnie. - usłyszałam proszenie Harry'ego. Wow, nie wiedziałam ze on tu jeszcze jest. Przewróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Przekręciłam zamek a Harry w ekspresowym tępię wszedł do pokoju i przycisnął mnie drzwi. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Nigdy nie każ mi czekać na ciebie pod drzwiami okey ? - powiedział przerażająco. Pokiwałam niepewnie głową na co on mnie puścił i usiadł na łóżku. Stałam tak nie wiedząc co zrobić. Okej, to było dziwne..
- Chodź tutaj. - powiedział. Powoli podeszłam do łóżka i usiadłam obok Hazzy.
- Co robimy ? - zapytałam.
- Może pogramy w butelkę ? - zaproponował.
- Na serio, chcesz grać w dwie osoby ? To będzie bez sensu. - powiedziałam chichocząc.
- Racja. To co, idziemy na dół ? - zapytał wstając. Podał mi rękę którą niepewnie przyjęłam i wyszliśmy z pokoju.

---------------------------------------------------------------------------------------

Witam Was, jak podoba się rozdział ? Czekam na wasze opinie w komentarzu! ;3 I tak, jak widzicie akcja jest trochę do tyłu z tą w rzeczywistości, ale spokojnie tak ma być :)

    Zostaw ślad po sobie, to dla mnie wiele znaczy.

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 68

Dziewczyny mi pomogły a potem podążyłyśmy do salonu. Chłopacy znaleźli jakiś film więc siedzieliśmy i go oglądaliśmy. Przez cały czas Harry patrzał na mnie, przez co czułam się niekomfortowo ale nic nie mówił.
- Sandra i Harry, dlaczego nic nie mówicie ? - zapytała w pewnej chwili El.
- My..em.. po prostu nie chcemy się wtrącać w wasze rozmowy, prawda Harry ? - powiedziałam i spojrzałam na Harry'ego. Powiedz tak, powiedz tak.
- Yy tak tak. Sandra ma rację. - powiedział.
- Och, no okey. - powiedziała brunetka z uśmiechem i dalej włączyła się do rozmowy z chłopakami. Ja natomiast siedziałam i nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać z nikim. Po tej sytuacji z Harry'm nie mam już na nic ochotę.
- Sandra co o tym sądzisz ? - usłyszałam głos Danielle. Zwróciłam twarz w stronę przyjaciół.
- Słucham ? - zapytałam. - Nie słyszałam, możesz powtórzyć ? - Danielle jedynie westchnęła i zaczęła.
- Rozmawiamy z chłopakami o tym waszym związku i zapytaliśmy cię, co o tym sądzisz. - powiedziała a ja zesztywniałam.
- Ja.. um.. po prostu.. - zaczęłam się jąkać. - Sądzę, że nawet to jest dobry pomysł. - powiedziałam uśmiechając się.
- Czemu ? Jakie widzisz w tym plusy ? - zapytała Perrie. Okey, to się robi dziwne..
- No, może takie że pomogę chłopakom się rozpromować, o ile się jeszcze da. - powiedziałam.
- A jakie są tego minusy ? - zapytała El.

- Przepraszam Was bardzo, ale co to za przysłuchanie ? - zapytałam zirytowana.
- To nie jest przesłuchanie. Po prostu chcemy znać twoje zdanie. - powiedział spokojnie Liam.
- Ale chyba powiedziałam, że to świetny pomysł tak ? Po co dalej się pytać ? - zapytałam a oni siedzieli cicho. - Tak myślałam. - powiedziałam cicho i wstałam. Oczy wszystkich były ku mnie zwrócone. - Idę do siebie. - powiedziałam i ruszyłam na schody. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak przez chwilę po czym wstałam i zabrałam laptopa z szafki. Włączyłam go i czekałam. Oglądałam swoje dłonie z nudów gdy zobaczyłam bransoletkę od loczka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i obejrzałam jeszcze raz. Jest taka piękna że nie mogę się na nią napatrzeć. Gdy urządzenie już się włączyło, weszłam na wszystkie portale takie jak Twitter, Facebook i Instagram. Przeglądałam wszystkie strony gdy usłyszałam pukanie.
- Proszę. - powiedziałam i wróciłam do przeglądania portali. Słyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Um hej, nie przeszkadzam.- usłyszałam jego głos. Podniosłam wzrok od laptopa i zobaczyłam Harry'ego.
- Nie nie, nie przeszkadzasz. - powiedziałam zamykając laptopa i kładąc go na szafce nocnej. Harry usiadł obok mnie.
- Słuchaj.. chciałem cię przeprosić, na prawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. - zaczął Harry kładąc swoją rękę na moim udzie.
- Jest okey. - powiedziałam patrząc na swoje ręce.
- Nie nie jest. Na prawdę przepraszam. - powiedział biorą moją jedną rękę splatając ją ze swoją. Patrzałam na nasze złączone dłonie i się uśmiechnęłam.
- Pasują do siebie. - powiedziałam. Spojrzałam na Harry'ego który coraz bardziej się uśmiechał. Ścisnął lekko moją rękę.

- Ta, to jest.. - nie dane było mi dokończyć.
- Przeznaczenie. - powiedział Harry. Uśmiechnęłam się do niego a Hazz musnął moje wargi. Tęskniłam za tym.
- Która godzina ? - zapytał loczek.
- 12:34. - odpowiedziałam.
- Wow, szybko to zleciało. - powiedział Hazz.
- Ta, dziwne.. - powiedziałam. Harry puścił moją rękę i położył się na łóżku. Spojrzałam na niego a ten poklepał miejsce obok siebie. Położyłam się a Hazz objął mnie ramieniem. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Harry zaczął bawić się moimi włosami a ja zabrałam jego telefon i zaczęłam go przeglądać.
- O jezu, ile ty masz tutaj tych zdjęć i aplikacji. Nawet ja chyba tyle nie mam. - powiedziałam.
- Nie ma tam tego tak dużo. - powiedział puszczając moje włosy.
- Nie przestawaj. - mruknęłam do Harry'ego na co ten zaśmiał się i znów zaczął bawić się moimi włosami.
- Powiedz mi, co mogę sprawdzać żeby nie było. - powiedziałam na co Harry pokiwał głową.
- Hm, możesz wszystko sprawdzać, nie mam żadnych tajemnic. - powiedział Hazz na co spojrzałam na niego.
- Na pewno ? - zapytałam upewniając się.
- Tak. - powiedział i znów zajął się moimi włosami. Weszłam w kontakty i pytałam się chłopaka kto kim jest. Nie jestem taka i nie będę wchodzić w jego wiadomości, nie interesuje mnie to z kim pisze i o czym. Trochę prywatności każdy musi mieć.
- A kto to Taylor ? - zapytałam.

- Nie wiesz  ? - zapytał a ja pokiwałam przecząco głową.
- Taylor Swift. Chyba nie muszę mówić ci kto to ? - zapytał chichocząc.
- Masz jej numer ? - zapytałam na co pokiwał głową. - Po co ?
- Wiesz co, nawet nie wiem. Tak po prostu. Nie chciało mi się usuwać, zapomniałem o nim. - powiedział i pocałował mnie w głowę. Szczerze to dość dużo osób stąd znałam. Miał telefony chłopaków, innych gwiazd i znajomych. No cóż, jak się zna One Direction to tak jest.
- Masz dużo numerów swoich byłych dziewczyn ale ich nie usuwasz. Mój usuniesz jak się rozstaniemy ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział.
- Dlaczego ?
- Bo się nie rozstaniemy. - powiedział a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Ten jedynie się uśmiechnął.
- Te twoje byłe dziewczyny były lub są ładne. Chciałabym wyglądać tak jak one. - powiedziałam.
- Kochanie wyglądasz lepiej od nich. Usuń ich zdjęcia. - powiedział i pocałował mnie znów w głowę.
- Ale czemu ? - zapytałam zdziwiona.
- Po prost je usuń. - powiedział a ja zrobiłam co kazał. Odłożyłam telefon i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Harry objął mnie ramieniem.
- Nie rozumiem tego co powiedziałeś że się nie rozstaniemy. Przecież każdy się rozstaje. - powiedziałam.
- Nie, nie każdy. Jeśli kocha się jakąś osobę bezgranicznie to nie pozwoli się jej odejść. - powiedział.
- Ale w niektórych przypadkach lepiej pozwolić jej odejść. - odpowiedziałam mu.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Harry musnął moje wargi. Zaczęliśmy pogłębiać pocałunek.
- Harry Sandra gdzie wy jesteście ?! Chodźcie na dół! - usłyszeliśmy krzyki. Oderwaliśmy się od siebie niezadowoleni i wstaliśmy z łóżka. Wyszliśmy z pokoju i gdyby nigdy nic weszliśmy do salonu.
- Co się stało ? - zapytałam.
- Idziemy się przejść, idziecie z nami ? - zapytała El. Spojrzałam na Harry'ego na co pokiwał głową. Zwróciłam głowę w kierunku przyjaciół.
- Tak idziemy. Tylko pójdę jeszcze do góry po telefon i możemy iść. - powiedziałam i szybkim krokiem weszłam na schody. Zabrałam telefon z pokoju oraz portfel na wszelki wypadek. Zbiegłam po schodach na dół i podążyłam do holu. Wszyscy się ubierali.
- Jestem. - powiedziałam i także zaczęłam się ubierać. Wyszliśmy całą dziewiątką z mieszkania. Oczywiście to ja musiałam je zakluczyć bo gdyby nie moja osoba, chyba by nas okradli i wynieśli wszystko. Chłopacy są tacy nieogarnięci.
- Gdzie tak właściwie idziemy ? - zapytałam podbiegając do dziewczyn. 
- Nie wiem, po prostu się przejść. - odpowiedział Zayn. Kiwnęłam głową i weszłam w rozmowę z dziewczynami. Rozmawiały o jakimś nowym sklepie odzieżowym który będzie otwarty w galerii. Nie byłam zbytnio zainteresowana gadaniem o tym,  jakie mogą tam być rzeczy. Rozglądałam się po parku gdy zauważyłam miejsce gdzie Harry zapytał się mnie czy mogę zostać jego dziewczyną. Natychmiast uśmiechnęłam się ale dziewczyny to zauważyły.
- Co się tak uśmiechasz ? - zapytała Pezz szturchając mnie.
- A tak jakoś, nie mogę ? - odpowiedziałam jej kuksańcem w bok. Chłopacy byli zawzięci rozmową o nowej trasy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie moi drodzy, dzisiaj wiele szybciej wyrobiłam się z rozdziałem ;3  I jest dość długi jak na mnie. Czekam na komentarze i wasze opinie.
                                              Zostaw ślad po sobie.

sobota, 30 maja 2015

Rozdział 67

Wyciągnęłam rękę i nacisnęłam na mały przycisk. W jednej chwili cały pokój pokryła ciemność. Zamknęłam oczy i odpłynęłam słysząc ciche chrapanie mojego chłopaka.

                                                                     *Około godzinę później*

Obudziłam się. Było mi strasznie gorąco. Byłam opleciona rękami Harry'ego a do tego szczelnie przykryta kołdrą. Zdjęłam rękę loczka ze swojej talii, odkryłam kołdrę i jak najciszej wyszłam z łóżka. Podążyłam do drzwi, spojrzałam na chłopaka i cicho wyszłam z pokoju. Podążyłam do kuchni zapaliłam światło i zabrałam szklankę. Nalałam sobie wody i oparłam się o blat. Zastanawia mnie to, jak to teraz będzie. Chłopacy nie będą nic wiedzieć, będziemy musieli się ukrywać ? Przecież to bez sensu. Z paparazzi nie będzie problemy ani z nikim innym. Oni już wiedzą że jesteśmy razem. Najbardziej obawiam się fanów. Już widziałam, że niektórzy nie byli zadowoleni tym że jestem z Harry'm. Gdy tak rozmyślałam, usłyszałam jakieś kroki. Automatycznie postawiłam szklankę na blacie i czekałam na sprawcę kroków. Gdy zobaczyłam zbliżającą się sylwetkę, momentalnie zastygłam. Gdy zobaczyłam Harry'ego cały strach wyparował.
- Sandra ? Co ty tu robisz ? - zapytał przecierając oczy.
- Chciałam się napić. - wytłumaczyłam.
- Dlaczego nie śpisz ? - zapytał podchodząc do mnie.
- Spałam, ale się obudziłam. Było mi gorąco. - powiedziałam. Harry położył swoje dłonie na moich biodrach. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zdjęłam jego ręce. Podążyłam w stronę balkonu.
- Gdzie idziesz ? - zapytał Harry tuż za mną.

- Idę na balkon. - powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Gdy zawiał wiatr, momentalnie zadrżałam.
- Oj ty głuptasie, jest zimno a się nie ubrałaś. Na dodatek jesteś w samych szortach i koszulce. No chodź tu. - powiedział chichocząc i rozkładając ręce. Podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. O tak, to jest moje miejsce.
- I jak teraz ? - zapytał uśmiechając się.
- Idealnie. - powiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej. Chłopak zaśmiał się lekko otulając mnie jeszcze bardziej. Po chwili, gdy tak staliśmy zauważyłam że Harry'emu też robi się zimno. Nie dziwię mu się, noce nie są już takie ciepłe. Zima już się zbliża, niedługo powinien spaść pierwszy śnieg.
- Harry chodźmy już do środka, widzę że ci zimno. - powiedziałam patrząc na chłopaka. Ten jedynie pocałował mnie lekko w usta. Westchnęłam i wyplątałam się z objęć chłopaka. Ten spojrzał na mnie zaskoczony ale zignorowałam to i złapałam go za rękę. Wyprowadziłam go w balkonu i zamknęłam go. Znów złapałam jego dłoń i pokierowałam się do mojego pokoju. Gdy w nim się znaleźliśmy miałam zamiar iść do łóżka i się położyć ale Hazz chyba miał inne plany. Niespodziewanie wykręcił mnie w jego stronę i przyciągnął. Zaczął mnie całować, ale nie tak zwykle tylko bardziej namiętnie. Oddałam pocałunek a Harry złapał mnie za biodra i podniósł.

Nie przerywając pocałunku, oplotłam go nogami w pasie. Harry kierował się na łóżko. Gdy w końcu się to stało, położył mnie na nim i zaczął schodzić pocałunkami niżej. Gdy jego ręce zaczęło wkradać się pod moja koszulkę i ją ściągać, oprzytomniałam.
- H-Harry, nie. - powiedziałam drżącym głosem. To nic nie podziałało.
- Harry, proszę dość. - powiedziałam stanowczo. Zaczęłam odpychać jego ręce, ale to nic nie podziałało. Całował mój odkryty brzuch. Zaczęłam się niepokoić.
- Harry, puść mnie. - wyrywałam się. Jeszcze chwila i przysięgam, będę krzyczeć.
- Harry! - krzyknęłam a chłopak nagle zastygł i spojrzał na mnie. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy.
- Sandra kochanie, mój boże przepraszam. - powiedział schodząc ze mnie. Usiadł na łóżku i zaczął mnie przytulać.
- Tak bardzo przepraszam, j-ja nie chciałem. - jego głos drżał. Był przerażony.
- Skarbie wybacz mi, proszę. - jego głos się łamał. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, to było dla mnie zadziwiające. Dodatkowo mówienie uniemożliwiła mi gula w gardle spowodowana tą cała sytuacją. Gdy chłopak mnie puścił, weszłam natychmiast pod kołdrę. Harry także wszedł po kołdrę, kładąc się plecami do mnie. Ja zaś również odwróciłam się do niego plecami. Leżałam tak, dopóki nie usłyszałam cichego chrapania chłopaka. Po chwili ja też zasnęłam.

                                                                           *Następnego dnia*

Obudziłam się dość wcześnie, sama. Najwyraźniej Harry postanowił mnie opuścić, no cóż po tym co się wczoraj stało. Wstałam leniwie z łóżka i podążyłam do szafy po ciuchy. Ubrałam miętowy sweterek i czarne leginsy. Wzięłam świeżą bieliznę i podążyłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i założyłam bieliznę oraz przygotowane ciuchy. Nałożyłam delikatny makijaż i związałam włosy w niesfornego koka. Przeszłam do pokoju, zabrałam z niego telefon i ruszyłam na dół. Jest wcześnie, coś po ósmej więc chłopacy jeszcze śpią. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Postawiłam na zwykłą jajecznicę, chłopacy ja uwielbiają. Jakoś nie spieszyło mi się w jej przygotowaniem, ponieważ zanim chłopacy się obudzą wtedy do tego czasu byłaby ona zimna. Weszłam jeszcze do salonu i włączyłam telewizję. Przełączyłam na kanał muzyczny, podgłośniłam telewizor i podążyłam do kuchni dalej przygotowując śniadanie. Krzątałam się po kuchni od czasu do czasu tańcząc.
- No proszę proszę, kogo my tu mamy. - podskoczyłam w miejscu i obróciłam się do tyłu. Zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Nialla.
- Wystraszyłeś mnie! - powiedziałam z wyrzutem.
- A no tak, wybacz że przerwałem ci ten jakże zmysłowy taniec. - powiedział nonszalancko stając obok mnie. Uderzyłam go w ramię na co ten wydał z siebie cichy jęk i zaczął masować obolałe miejsce.

- Ała.. Co dziś na śniadanie ? - zapytał patrząc co robię.
- Jajecznica. - odpowiedziałam. - Mógłbyś sprawdzić która godzina ? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Nie nie mógłbym. - powiedział a ja spojrzałam na niego wzrokiem morderczy. - No dobra już dobra, nie bij. - Niall wyciągnął swój telefon z kieszeni a ja uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Jest 8:35. - powiedział.
- Och, okey. Mógłbyś iść obudzić chłopaków ? - zapytałam. - Śniadanie będzie niedługo. - powiedziałam.
- Jasne. - powiedział z uśmiechem i zniknął. Ja dokończyłam robienie jajecznicy, a po chwili w kuchni zaczęli zbierać się chłopacy wraz z dziewczynami. Ach no tak, przecież zostały na noc. Kompletnie zapomniałam. Harry przyszedł ostatni, najpóźniej ze wszystkich. Postawiłam przed nimi talerz z dużą ilością jedzenia a chłopacy od razu rzucili się na jedzenie. Harry tylko siedział i patrzał wszędzie byle nie na mnie. Gdy w końcu chłopacy ponakładali sobie jedzenie, ja wyciągnęłam rękę aby je sobie nałożyć. Nałożyłam sobie małą ilość i zaczęłam powoli przeżuwać jedzenie. Dziewczyny próbowały co chwilę wdawać się zemną w rozmowę ale raczej zauważyły że nie jestem w nastroju. Chłopacy także od czasu do czasu coś mówili i mnie zaczepiali. Gdy wszyscy skończyli śniadanie, zaczęłam sprzątać. Dziewczyny mi pomogły a potem podążyłyśmy do salonu. Chłopacy znaleźli jakiś film więc siedzieliśmy i go oglądaliśmy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka kochani :) Jak tam wrażenia ? Dopiero są parę godzin razem a tu już sprzeczka c; Co sądzicie o rozdziale ? Piszcie komentarze, czekam na wasze opinie :)

► Zostaw komentarz, to motywuje! c;
► Jeśli chcesz być na bieżąco, zaobserwuj!